Przejdź do treści

Czynnik HFO-1234yf – Unia się nie poddaje

czynnik 1234yf w układzie klimatyzacji

Unia Europejska nie poddaje się w kwestii przeforsowania nakazu napełniania klimatyzacji w nowych samochodach czynnikiem o oznaczeniu HFO-1234yf. Na warsztaty pod groźbą kary finansowej nakłada obowiązek odbycia szkoleń z zakresu obsługi i diagnostyki urządzeń.

Sam czynnik kosztuje nawet 10 razy więcej od używanego dotychczas. W szczególnych warunkach jest bardzo niebezpieczny dla człowieka. Rok 2016 to kolejna odsłona ekologicznej przepychanki, a rykoszetem tym razem oberwą niezależne warsztaty.

Czynnik HFO-1234yf – Pieniądze i ekologia

Z biegiem lat ekologia w motoryzacji odgrywa coraz większą rolę, stąd nie powinny dziwić kolejne głupkowate pomysły unijnych decydentów. W przypadku używania czynnika HFO-1234yf nie chodzi jednak o troskę dla środowiska – chodzi o kasę.

Nowy czynnik jest łatwopalny już w temperaturze 405 st. C, zatem nawet niewielki pożar (np. instalacji elektrycznej) może zakończyć się jego zapłonem . Co więcej, w konfrontacji z wodą HFO-1234yf tworzy żrący kwas, który bez problemu pożera metal, a nawet szkło. Z łatwością poradzi sobie zatem z ludzkim ciałem. Jeśli chodzi o łatwopalność czynnika, przeprowadzone już jakiś czas temu testy Mercedesa wykazały, że niebezpieczeństwo jest jak najbardziej realne. Niemcy, jako jeden z pierwszych producentów, odmówili montowania HFO-1234yf w swoich samochodach.

Mało tego – opary nowego czynnika w styczności ze środkami gaśniczymi to nic innego, jak trujący fluorowodór. Sławny jest już eksperyment profesora Andreasa Kornatha, który odcięty świński łeb trzykrotnie poddał działaniu tego związku chemicznego. Co 5 minut przez 10 sekund łeb świni miał kontakt z 10 gramami fluorowodoru. Co się okazało? Łeb zaczął rozkładać się od środka, a widok byłby jeszcze gorszy, gdyby zwierzę żyło. Tak samo fluorowodór działa na człowieka.

Alternatywa dla 1234yf

Kuriozalne wręcz jest to, że istnieje tania i skuteczna pod każdym względem alternatywa dla nowego czynnika – dwutlenek węgla. Nabicie nim klimy kosztuje maksymalnie 200 złotych. Podobnie sprawa wygląda z wciąż stosowanym czynnikiem R134a. Koszt uzupełnienia HFO-1234yf? Nawet 1000 zł. Dwutlenek węgla nie jest ani łatwopalny, ani nie jest trujący dla środowiska, ani nie tworzy żrącego kwasu, który pożera metal. Jest całkowicie bezpieczny i przyjazny środowisku. Jedyny minus to fakt, że wzrósłby koszt zaprojektowania układu pracującego na dwutlenku węgla, a tym samym jego cena. Na opracowanie tej technologii potrzeba jeszcze czasu, którego… nie ma.

Od 2013 roku, z Unią nie zgadza się także na projekt Volkswagena, który opracowuje własną technologię przystosowania klimatyzacji do pracy z CO2. VW postrzega te działania jako nową jakość w dbałości o środowisko. W ślad za nim poszła Toyota, która stosunkowo niedawno zabroniła uzupełniania swoich klimatyzacji szkodliwym chłodziwem w autach przeznaczonych na rynek europejski. Dlaczego sprzeciw dotyczy jedynie Starego Kontynentu? Ponieważ produkcją zajmuje się amerykańska firma Honeywell. Szacuje się, że rocznie zarobi z tytułu sprzedaży HFO-1234yf nawet miliard dolarów. Monopolista.

Pytania o konsekwencje zastosowania nowego czynnika nasuwają się same. Skoro jego opary tworzą związek chemiczny trujący dla człowieka, który powoduje śmierć w ciągu zaledwie kilku godzin, to powiedzcie mi: Kto normalny odważy się ratować osobę, uczestniczącą w wypadku, wiedząc, że jej wyciągnięcie z samochodu równa się możliwości zatrucia oparami HFO-1234yf? Wtedy od takiego samochodu najlepiej byłoby się oddalić, a np. nieprzytomnego kierowcę pozostawić samemu sobie (!).

Dalej – nowy czynnik w konfrontacji z wodą tworzy żrący kwas, który może bez problemu przepalić komorę silnika. Jeśli stracicie przytomność, czy nie będziecie mogli wydostać się z auta, możecie pożegnać się ze swoimi stopami, które najprawdopodobniej zamienią się w popiół. Pamiętajmy, że w przypadku zderzenia czołowego karoseria może ulec znacznemu odkształceniu, natomiast układ – rozszczelnić się.

Igranie z ludzkim bezpieczeństwem w imię „ekologii”, a tak naprawdę sporej kasy to jedno. Drugie to obowiązek odbycia szkoleń dla osób obsługujących urządzenia do napełniania klimatyzacji. Koszt szkolenia to blisko 500 złotych od osoby. W przypadku kontroli pracodawca zapłaci za nieuprawnionego do obsługi urządzenia mechanika wysoką karę.

Niedopełnienie obowiązku odbycia szkoleń przez pracowników może poskutkować grzywną wynoszącą nawet 30 000 złotych (!). Od teraz każdy, kto będzie chciał napełnić klimatyzację, musi legitymować się oficjalnym certyfikatem. Jeśli sprawa wygląda tak, jak w przypadku diagnostów to obsługujący będą musieli „odnawiać” ten certyfikat co rok. Kwestia szkoleń jest o tyle bez sensu, że mechanicy są instruowani w zakresie obsługi i diagnostyki urządzenia w chwili jego zakupu, zatem obowiązek dodatkowego szkolenia to nic innego, jak skok na kasę i z „poprawą jakości usług” nie ma nic wspólnego

Jeśli Unia ostatecznie przeforsuje pomysł wprowadzenia czynnika HFO-1234yf, to warsztaty będą musiały wymienić urządzenia do napełniania klimatyzacji. Wzrośnie także koszt zakupu samego czynnika, a tym samym usługa. Prócz tego, pojawi się konieczność zainwestowania w zakup specjalnych rękawic.

Jest na szczęście nadzieja, że ten eko-scenariusz nie wypali. Producenci odmawiają montowania HFO-1234yf, argumentując to pracami nad zastosowaniem tańszego i o wiele bezpieczniejszego dwutlenku węgla. Dziennikarze krytykują unijnych urzędników, wzrasta świadomość kupujących nowe auta. Pozostaje mieć nadzieję na rozwój koncepcji zastosowania C02, który powinien stanowić realną alternatywę dla kontrowersyjnego czynnika HFO-1234yf.


Krystian Pomorski

1 komentarz do “Czynnik HFO-1234yf – Unia się nie poddaje”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.