Przejdź do treści

Dakar 2016 – Sebastian Rozwadowski – Dobry debiut.

Dakar 2016 to dla Sebastiana Rozwadowskiego debiut w takim przedsięwzięciu – był on o tyle trudniejszy, że startował w nim nie z Polakiem, a z Litwinem – Benediktasem Vanagasem. Litewsko-polska załoga (General Financing – Autopaslauga Pitlane) startowała w specjalnej wersji Toyoty Hilux Overdrive. Jak przebiegał rajd? Zapraszamy do artykułu!

01a1Gdy zapytałem dyrektora sportowego Rajdu Dakar Marc Coma, czy prolog się odbędzie, odpowiedział mi: Deszcz – bardzo dobrze! Uśmiechnął się i dodał: Przekonacie się jutro. Vero Martínez Photography

fot. Edgaras Buiko
fot. Edgaras Buiko

Jazda w kurzu oraz uszkodzenie auta zaowocowały 36 czasem na prologu.

Rozwadowski
Przygoda z krową, lekka roleta, drobne uszkodzenia i dalsza jazda w goglach. Meta etapu osiągnięta.

12523906_933464250052552_6664130111083968500_n

Stage 3: start pozycja 67, meta pozycja 31 

Stage 5

Pierwszy dzień odcinka maratońskiego był dość długi i nieprzyjemny. Dużo jazdy w kurzu, bo znów wyprzedzaliśmy wiele pojazdów, zwłaszcza motocykli i quadów. Niestety jakieś 150 km przed metą straciliśmy wspomaganie kierownicy. Benediktas jakimś nadludzkimi siłami doprowadził Toyotę w jednym kawałku do mety, co oczywiście spowodowało duże straty czasowe. Po mecie był tak wyczerpany na dojazdówce, że musieliśmy we dwóch kręcić kierownicą i ledwo dawaliśmy radę. Motywacja czyni cuda

Fot. Edgaras Buiko
Fot. Edgaras Buiko

Stage 6

Najdłuższy etap tegorocznego Dakaru za nami. Te 543 km na średniej wysokości 3500 robi wrażenie. Ja ciągle się uczę, a dzisiaj pojawiło się trochę nawigacji, co było dobrym przetarciem i to pozwoli przygotować się do etapów pustynnych.

Niestety, nie obyło się dzisiaj bez przygód: 90 km po starcie przebiliśmy oponę i musieliśmy się zatrzymać na zmianę koła. Ruszyliśmy dalej i jechaliśmy spokojnym tempem, bo takie było założenie na ten odcinek. Po drodze napotykaliśmy uszkodzone quady, motocykle, a nawet dopalającą się rajdówkę – jeszcze nawet nie wiemy czyją, na pewno dowiemy się na biwaku. Gdy do mety zostało około 100 km, uderzyliśmy tylnym kołem w skałę, auto zaczęło się obracać i wypadliśmy z drogi przebijając trzy koła. Niestety, po przygodzie na początku odcinka, zostały nam dwa zapasy, więc czekaliśmy aż nadjedzie jakaś Toyota Hilux, żeby pożyczyć koło (regulamin na to zezwala). Pomógł nam Nuncio Coffaro z Wenezueli – wielkie dzięki dla niego!

Zmieniliśmy więc koło i już spokojnie dojechaliśmy do mety. Cóż, szkoda straconego czasu, ale powolutku pniemy się w górę w generalce. Jeszcze jutrzejszy dzień i mamy tzw. rest day w Salcie, czyli wracamy do Argentyny.

Wielkie dzięki za doping! Do jutra!

Stage 7

fot. E. Buiko
fot. E. Buiko

Zahamowaliśmy, zjechaliśmy z drogi i ustawiliśmy naszego Black Hawka tak, aby można było Adama wyciągnąć i sami się zakopaliśmy. Straciliśmy tam trochę czasu zanim udało się wyjechać. Niestety, Adam został. Do tej pory nie wiem, jak wydostał się z tej pułapki

Fot. Marian Chytka
Fot. Marian Chytka

Połowa tegorocznego Dakaru za nami. Jak twierdzi Marc Coma (dyrektor sportowy i pięciokrotny zwycięzca tego rajdu w kategorii motocykli) to była zdecydowanie łatwiejsza połowa. Prawdziwy Dakar ma się rozpocząć od poniedziałku. W sumie, jako debiutant, a wręcz żółtodziób tutaj, mogę faktycznie stwierdzić, że dotychczasowe odcinki nie były jakoś ekstremalnie skomplikowane. Nie znaczy to, że były łatwe – widać to nawet po naszych przygodach. Sądziłem jednak, że będzie trudniej, ale pewnie za dwa dni napiszę, że jest mega ciężko, że dostajemy w kość itd. Zaczyna się pustynia, a ja z nią za wiele styczności nie miałem. No, ale zobaczymy

Dzisiejszy etap był przedzielony neutralizacją i 116 km odcinka dojazdowego. Pierwszą część jechaliśmy dobrym tempem, aż tu nagle zobaczyliśmy samochód Adama Małysza zakopany dość daleko od drogi. Xavier Panseri starał się zatrzymać kolejne auta, żeby podczepić linę i pomóc im wyjechać z tej pułapki. My bez długiego namysłu stwierdziliśmy, że trzeba chłopakom pomóc, nie patrząc na nasze straty czasowe. Zahamowaliśmy, zjechaliśmy z drogi i ustawiliśmy naszego Black Hawka tak, aby można było Adama wyciągnąć i … sami się zakopaliśmy. Dramat! To był bardzo głęboki fesh fesh, czyli taki rodzaj gleby, który wygląda jak piach, a ma konsystencję mąki. Straciliśmy tam 6-7 minut zanim udało się wyjechać. Niestety, Adam został… Do tej pory nie wiem, jak wydostał się z tej pułapki.

Druga część odcinka była dość krótka, bo tylko 106 km. Postanowiliśmy pojechać zachowawczo, żeby Toyota dojechała do Biwaku w Salcie w całości. Nasi dzielni mechanicy znów nie spali całą noc naprawiając auto po wczorajszej przygodzie, więc chcieliśmy im oszczędzić prezentu w postaci całonocnych zajęć w namiocie serwisowym. Baliśmy się, że mogą wywiesić białą flagę ;););)

Teraz zmierzamy sobie powoli na biwak. Zostało nam jeszcze 220 km do przejechania. Jutro śpimy do oporu. Ja zamierzam robić NIC

12509039_934445899954387_1649525605127536883_n

 

Dzień przerwy (niedziela)

Stage 9

Po Belen – Belen miał to być najtrudniejszy odcinek w rajdzie i faktycznie, jak do tej pory, był to najcięższy etap pod względem nawigacyjnym, trudności trasy i temperatur. To właśnie ze względu na temperatury organizatorzy podjęli decyzję o przerwaniu odcinka. Ich zdaniem taki upał poważnie zagrażał zdrowiu, a nawet życiu zawodników.

Dla nas odcinek rozpoczął się bardzo dobrze i notowaliśmy czasy na poziomie 21-25 miejsca. Z nawigacją nie było żadnych problemów, co bardzo mnie cieszy. Niestety, po około 100 km od startu, na prostej, ukręciła się półoś. Jej wymiana w totalnym upale i bez odrobiny cienia zajęła nam około godziny. Kiedy ruszyliśmy dalej okazało się, że nie mamy hamulców. Pozostał nam tylko ręczny… Gdy na punkcie pomiaru czasu zobaczyliśmy czerwoną flagę, to naprawdę odetchnęliśmy z ulgą. Jutro słynna i groźna Fiambala i jej wielkie wydmy. Trzymajcie kciuki!

Początek odcinka przyniósł wiele niespodzianek. Nasser i Van Loon dachowali, Sainz szukając waypoint’a złapał kapcia, a nawet taki lis jak Peterhansel czy Hirvonen pilotowany przez jednego z najlepszych nawigatorów świata Michaela Perina, miał problemy z odnalezieniem waypointa.

Dla mnie to był naprawdę potężny sprawdzian umiejętności nawigacyjnych, a dla Benediktas pokonywania bardzo miękkich i często baaaardzo długich wydm. Nie obyło się niestety, jak to u nas bywa, bez jakiejś dziwnej przygody. Tym razem z pozoru niewinnie wyglądające się zakopanie skończyło się około 25-minutowym postojem, ponieważ musieliśmy jakoś zamocować urwane…….. drzwi kierowcy. Gdy Benediktas je otworzył, żeby wysiąść z auta, zawiał bardzo mocny wiatr i po prostu je wyrwał ……
Po drodze był jeszcze kapeć, parę razy się jeszcze zakopaliśmy oraz z 3-4 min. szukaliśmy drugiego waypoint’a (jak większość załóg).

Podsumowując: odcinek bardzo trudny, ale dający naprawdę dużo nauki, a to dla mnie bardzo ważne. Przed nami teraz 431 km odcinka, będzie się działo.

Stage 12

Wczoraj działo się o dziwo nie za wiele. Nie mieliśmy problemów technicznych (może poza jedną mała awarią wycieraczek, której usunięcie zajęło mi około minutę). Krowy nie wychodziły na drogi, fesh-fesh też gdzieś zniknął i gdyby nie jazda przez 200 km za jedną z litewskich załóg, to naprawdę odcinek przebiegłby wzorowo. Niestety, ta jazda przy ograniczonej czasami do zera widoczności, kosztowała nas dużo czasu oraz opuchnięty palec od trąbienia sentinelem na chłopaków, żeby nas puścili. Niestety przez 2 godziny było to bezskuteczne. Mam nadzieję, że faktycznie nas nie słyszeli. Przez to wszystko zajęliśmy dość odległe miejsce na mecie.

Sam odcinek był przepiękny i bardzo długi – 481 km po bardzo technicznych i krętych trasach zajęło nam ponad 6 godzin. Krajobrazy zapierały dech, przejeżdżaliśmy przez bardzo wąskie, skaliste, górskie drogi. Był też odcinek przez coś, co wyglądało na jakąś księżycową krainę z porozrzucanymi ogromnymi głazami na zielonej trawie, przez plantacje winogron czy lasy palmowe. Wszystko to pokazuje jak różnorodną przyrodę ma Argentyna. Było super!

Został tylko jeden odcinek, ale to przecież 180 km oesowych i tak naprawdę wszystko może się zdarzyć. Niech przykładem będzie tu historia chociażby z WRC, kiedy to Latvala odpadł z Rajdu Polski (w którym prowadził) na ostatnim, 2-kilometrowym odcinku na torze w Mikołajkach. Musimy więc pozostać w 100 procentach skoncentrowani do ostatniego metra odcinka Villa Carlos Paz – Rosario. Trzymajcie kciuki!

Stage 13- Finał!

Jesteśmy na mecie!!!! Jak widać marzenia się spełniają, ale bez ogromnej motywacji, determinacji i woli walki pozostałyby tylko marzeniami. Tak więc warto, mimo przeciwności losu, uparcie dążyć do ich realizacji. Doskonale to obrazuje nasz Dakar, który w zasadzie każdego dnia dawał nam solidnie popalić, a jednak mamy upragnioną metę! Zawsze pozostaje sportowy niedosyt, zawsze chciałoby się być odrobinę wyżej. Tak już jest, ale ja naprawdę bardzo się cieszę!

To była ogromna lekcja, która na pewno doskonale zaprocentuje w przyszłości! Cieszy również fakt iż faktycznie solidnie odrobiłem pracę domowa i do tego rajdu bylem naprawdę dobrze przygotowany pod względem fizycznym, ale też mentalnym. Wiele osób mówiło mi, że jak się Dakar kończy, to ma się go serdecznie dosyć, chce się o nim jak najszybciej zapomnieć… Hmmmmm, to chyba ze mną jest coś nie tak, bo ja jestem nim absolutnie oczarowany!!! Jutro mógłbym startować w kolejnym. Wszystko tu mi się podobało, nawet naprawy samochodu w 50 stopniowym upale na pustyni, ulewy, burze piaskowe, wysokości nad poziomem morza, brak tlenu – wszystko! Te wszystkie elementy wpływają na to, że ten rajd jest taki magiczny, taki jedyny w swoim rodzaju! Dakar – ja tu wrócę!!!:)

medal3

Dziękujemy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.