O Grand Prix Hiszpanii słów kilka…
Kilka tygodni przerwy w F1 dobiegło końca. Nadszedł moment, w którym ekipy ponownie zagościły w garażach, a na torze przyszło im zaprezentować efekty swojej pracy.
Cóż, patrząc na to ile czasu minęło od ostatniego wyścigu w Bahrajnie, w Hiszpanii spodziewałam się kilku niespodzianek. Ferrari w dużym stopniu przebudowało swój bolid, dlatego też liczyłam na nawiązanie walki z Mercedesem. Czy była? Cóż, była, na początku wyścigu, kiedy to Vettelowi udało się wyprzedzić Hamiltona. Szybko zdałam sobie jednak sprawę z tego, że Scuderia choć po poprawkach, to stoi przed naprawdę trudnym zadaniem – nawiązać walkę z Mercedesem i go za sobą utrzymać. Nie udało się – Srebrne Strzały (po kłopotach Hamiltona) ustrzeliły w Barcelonie dublet, a jedyne co uległo zmianie to pozycje na mecie: Rosberg przed Hamiltonem.
Tor nie należy do łatwych jeśli chodzi o manewry wyprzedzania, więc i emocji nie było za wiele… no może poza jazdą Maldonado, Verstappena i walką kierowców Toro Rosso. Najwięcej emocji było w… alei serwisowej. Fernando Alonso oraz Romain Grosjean przestrzelili swoje stanowiska serwisowe, kierowca Lotusa potrącił przy tym swojego mechanika. W bolidzie Pastora Maldonado z kolei w wyniku kontaktu z Grosjeanem uszkodzone zostało mocowanie tylnego skrzydła. Mechanicy musieli je oderwać, a widzowie zaczęli się zastanawiać, w którym momencie owe skrzydło zacznie całkowicie odmawiać posłuszeństwa i co powiedzą na to sędziowie? Cóż, kibice wciąż powtarzają, że na Pastora zawsze można liczyć – i coś w tym jest, bo kierowca Lotusa potrafi nieco ożywić nawet najnudniejszą rundę.
Martwi mnie jednak jedna rzecz – dlaczego najwięcej emocji budzi to co dzieje się w alei serwisowej? I co najważniejsze – nie ma już tankowań bolidów! Co z akcją na torze? Szczerze mówiąc po tych kilku tygodniach przerwy spodziewałam się niezłych przetasowań w stawce, tymczasem Renault, które zapowiadało wielkie zmiany po raz kolejny dało ciała, McLaren któremu marzy się awans o kilka pozycji przywiózł do Barcelony bolidy, którymi kierowcy bali się jechać.
Mam nadzieję, że kolejna runda, Grand Prix Monako nie zawiedzie. Perła w kalendarzu mistrzostw F1 już za kilka dni.