Przejdź do treści

Grand Prix Japonii – Suzuka Circuit

Grand Prix Japonii na torze Suzuka.

Po piątkowych, deszczowych sesjach treningowych zapowiadała się interesująca rywalizacja. Niestety, zaświeciło słoneczko, a Mercedes powrócił na szczyt. Cóż, fatalna dyspozycja Srebrnych Strzał z Singapuru była jedynie jednorazowym potknięciem. Czy winę za to ponosiło słynne singapurskie metro? Cóż, tajemnica. Powrót „Srebrnej Gwiazdy Śmierci” na pozycję lidera sprawił, że większość kibiców postanowiła wyłączyć budziki nastawione na wczesną poranną godzinę i kimać dalej. Bo po co, skoro wszystko będzie jasne zanim wystartują?

Mnie pewnie trzeba będzie wpisać za niedługo do rejestru gatunków zagrożonych, bo wstaję bez względu na godzinę i to, jak może potoczyć się rywalizacja. Tak też było i tym razem. Choć po wyścigu najczęstszym komentarzem, który słyszałam był ten o nudnej rywalizacji i przysypianiu, to było parę momentów, w których coś się jednak działo. Po co skupiać się na czołówce, w której nic się nie dzieje, skoro w środku stawki toczy się prawdziwa batalia? I dlaczego ludzie nie zwracają uwagi na to, co dzieje się dalej niż na P1-P4? Dlaczego gdy widzą, że na wspomnianych przeze mnie pozycjach nic się nie dzieje, to od razu nazywają wyścig mianem „nudny” nie zwracając uwagi na to, co działo się dalej?

Zaimponował mi – Boże, nie wierzę, że to piszę – Max Verstappen. Młody-zdolny, podopieczny Red Bulla choć swoim zachowaniem może wkurzać nie tylko dziennikarzy, kibiców ale też i kierowców, pokazuje że ma jaja. W pojedynku zespołowym Carlos-Max, Verstappen zostawia Sainza daleko w tyle. Awans z końca stawki do pierwszej dziesiątki to wielki wyczyn. I pytanie – czy przyczyny takiego stanu rzeczy należy szukać w łatwości prowadzenia się dzisiejszych bolidów, czy po prostu Max faktycznie jest taki dobry? Cóż, szefostwo Red Bulla ma z nim jednak ból głowy, bo gdy padają polecenia zespołowe ten ma je w głębokim poważaniu… Jak go utemperować? Czy w ogóle trzeba coś takiego robić? A może lepiej niech zostanie taki jaki jest?

Cóż, jedna osoba nie uratuje jednak widowiska w którym udział bierze 20 kierowców. To zdecydowanie za mała siła przebicia… szczególnie gdy nie walczy na czele, a gdzieś w granicach końca pierwszej dziesiątki… Ostatnio mój ojciec zadał mi bardzo ciekawe pytanie, które było w sumie sednem problemu całej Formuły 1. Zapytał mnie dlaczego ta dzisiejsza F1 ma tak skomplikowany regulamin? Dawniej tego nie było, nie było to tak przekombinowane i było na co popatrzeć…

Cóż… nie ja to wymyślałam, nie ja w tym czarowałam… Owszem, też marzy mi się powrót wyścigów w których o mistrzostwo walczy kilku kierowców do ostatniego wyścigu sezonu. Ja w tym momencie czuję się jak Verstappen – jedna osoba nie uratuje widowiska, tak samo ja sama nie przekonam masy ludzi do tego, że dzisiejsza F1 nadal jest ciekawa. Bo co z tego, że powiem o tym, że była walka w środku stawki, jak większość skupia się tylko na tym, co dzieje się na czele, a reszta ich za bardzo nie obchodzi? Ja jedna kontra reszta świata?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.