Zwycięstwo Porsche podczas 83. edycji 24h Le Mans przejdzie do historii
Na oczach 263 500 widzów udało im się pokonać niekwestionowanego króla Le Mans – Audi.
Nico Hulkenberg stał się pierwszym kierowcą, który wygrał w Le Mans w swoim debiucie od 1991 roku i sukcesu Laurenta Aiello.
Kierowca F1 wraz z kolegami Nick Tandy i Earl Bamber w swoim Porsche 919 #19 zostawili z tyłu bardziej faworyzowaną ekipę Porsche #17 – Mark Webber, Brendon Hartley i Timo Bernhard.
Audi miało kiepską drugą część wyścigu co pozwoliło im na zajęcie miejsc 3, 4 i 7. Zwycięska załoga z 2014 roku – Andre Lotterer, Benoit Treluyer i Marcel Fassler – mogła zadowolić się „jedynie” trzecim miejscem oraz rekordem toru (w nowej konfiguracji) – 3:17.475 z 337. okrążenia.
Porsche 919 #18, które startowało z Pole Position nie było wstanie pokazać tempa z kwalifikacji i treningów. Po napotkanych kilku problemach podczas całego wyścigu załoga w składzie Neel Jani, Romain Dumas i Marc Lieb po 24 godzinach uzbierała 4. okrążenia mniej od liderów, co wystarczyło na piątą pozycję.
Audi #9 dzielnie walczyło z Porsche na początku, jednak późniejsze problemy z samochodem zepchnęły załogę na 7. pozycję pomiędzy dwie Toyoty.
Nissan ze swoim GT-R LM NISMO… celem w debiucie z tak innowacyjnym pojazdem na pewno nie była walka o zwycięstwo, ale pojawiła się chęć na powalczenie z Toyotami. To się nie udało. Problemy przychodziły jeden za drugim, co pozwoliło jedynie jednej załodze – #22 Harry Tincknell, Michael Krumm i Alex Buncombe – na dojechanie do mety. A to przecież i tak najważniejszy cel, najtrudniejszego wyścigu świata.
W klasie LMP2 załoga KCMG – Nicolas Lapierre, Matt Howson i Richard Bradley w ORECA 05 Nissan wygrywała z przewagą 48 sekund i to pomimo wyjazdu poza tor w 22 godzinie zmagań oraz kary za zmianę kierowcy podczas tankowania.
Drugie miejsce trafiło do ekipy JOTA Sport #38 – Oliver Turvey, Simon Dolan i Mitch Evans. Trzecia G-Drive Racing – Sam Bird, Roman Rusinov i Julien Canal pojawili się mecie z taką samą liczbą 358 okrążeń.
Porsche (140 pkt) ma 16 punktową przewagę w Mistrzostwach Świata nad Audi (124 pkt) i Toyotą (71 pkt).
W klasyfikacji kierowców prowadzą Andre Lotterer, Benoit Treluyer i Marcel Fassler.
W kategoriach GTE Pro i Am też mieliśmy sporo emocji o ile nie więcej…
Walka pomiędzy czterema producentami toczyła się przez całe dwadzieścia dwie godziny!
No właśnie, w kategorii GTE Pro na najwyższym stopniu podium znaleźli się kierowcy Chevroleta Corvette #64 – Oliver Gavin, Tommy Milner i Jordan Taylor, którzy przez cały wyścig walczyli z zespołem AF Corse i ich Ferrari 458 Italia. Niestety niecałe dwie godziny przed końcem załoga Ferrari #51 – Gianmaria Bruni, Toni Vilander and Giancarlo Fisichella – musiała udać się do mechaników, którzy przez pół godziny walczyli ze skrzynią biegów.
Udało się jednak dowieźć samochód do mety na 3. miejscu tuż za AF Corse #71 – Davide Rigon, James Calado i Olivier Beretta.
Warto wspomnieć również o dwóch Porsche 911 RSR (#92, #88), które postanowiły zapłonąć żywym ogniem na torze, w obu przypadkach potrzebny był wyjazd samochodu bezpieczeństwa.
Historia walki w GTE Am to przede wszystkim Aston Martin Vantage #98 z Dalla Lana za kierownicą roztrzaskany na 47 minut przed końcem wyścigu…
SMP Racing #72 czyli Ferrari 458 z Andrea Bertolini, Victor Shaytar i Aleksei Basov wykorzystała pech załogi Aston Martin Racing i wygrał w swojej kategorii z 332 okrążeniami. Drugie miejsce to Porsche 911 RSR #77 Patricka Dempsey’a. Na trzecim mamy kolejne Ferrari teamu Scuderia Corsa #62.
Został nam jeszcze Kuba Giermaziak, który jako PIERWSZY Polak wystartował i ukończył(!) 24-godzinny klasyk.
Nie obyło się bez dramatu – chwilę po rozpoczęciu 13. godziny wyścigu, Ferrari z numerem 66 stanęło w płomieniach, gdy resztki paliwa trafiły na rozgrzane tarcze hamulcowe.
Kuba był oczywiście najszybszym kierowcą w drużynie (jako jedyny zawodowiec), a za kierownicą Ferrari 458 Italia spędził, aż 10 godzin. Na mecie zameldowali się z 320. okrążeniami i 36. miejscem w generalce.
Jestem niewiarygodnie szczęśliwy z osiągnięcia mety w tym legendarnym wyścigu! To była niezwykła walka, podczas której za kierownicą spędziłem aż 10 godzin. Choć w trakcie całego wyścigu zdołałem się przespać tylko nieco ponad godzinę, to jednak w tej chwili nie ma to znaczenia. Prezentowaliśmy mocne tempo i gdyby nie dwie przygody z autem, moglibyśmy spokojnie być w czołowej piątce. Nasz samochód spisywał się naprawdę dobrze i praktycznie wszystko poszło zgodnie z planem. Chciałbym ogromnie podziękować moim sponsorom – Bankowi Zachodniemu WBK oraz PKN ORLEN, gdyż bez nich ten start byłby niemożliwy do zrealizowania, a także kibicom, których wsparcie pchało mnie do mety.