12 cylindrów, 6 litrów pojemności, 620 koni – mówiąc krótko: Ferrari 599 GTB. Co za tym idzie? Prędkość, luksus, prestiż… A co stałoby się gdyby ten model ze stajni w Maranello trafił do warsztatu Daigo Saito? Już nie trzeba sobie tego wyobrażać – to rzeczywiście ma miejsce.
Daigo Saito to prawdziwy japoński król driftu. Startuje w zawodach D1 Grand Prix w Japonii. Znany jest również z tego, że tworzy niesamowite driftowozy. Jednym z jego najpopularniejszych projektów stało się Lamborghini Murcielago z potężnym, wolnossącym V12. Lambo raczej nikomu nie kojarzy się z tą dyscypliną motosportu, a jednak. Ostatnio Daigo Saito pracował nad nowym projektem – Ferrari 599 GTB.

Foto: Chester Ng
Ogromne V12 pod maską będzie idealnym sercem driftowozu. Jednak najważniejszy dla Daigo Saito był tylny napęd zastosowany w Ferrari. Pomimo tego, sam pomysł jest dość kontrowersyjny. Aby zmieścić klatkę bezpieczeństwa, japoński mistrz musiał usunąć wiele części wnętrza. Efekt? Zestawienie skóry na desce rozdzielczej i klatki bezpieczeństwa – widok dość niecodzienny.
Kiedy driftowóz na bazie Ferrari 599 GTB wyjedzie na tor? Tego jeszcze niewiadomo. Z pewnością efekty pracy Daigo Saito będą piorunujące. Stanie się to jeden z najdroższych driftowozów na świecie.
Jeśli nie widzieliście mistrza Daigo Saito w akcji, warto spojrzeć na poniższe wideo. Japoński drifter w swoim niesamowitym Lambo!
Źródło: autoevolution.com
Odrobina japońskiej fantazji, potężna włoska moc i ekstremalnie limitowana produkcja – tak można krótko opisać nowy samochód japońskiego projektanta, Kena Okuyamy. Mowa o Kode57.
Silnik wykorzystany w Kode57 to konstrukcja znana z Ferrari 599. Jest to potężna jednostka V12 o pojemności 6 litrów, która osiąga około 620 koni mechanicznych. Jednak inżynierowie z Japonii podrasowali jeszcze ten motor. Jak twierdzą osiąga on teraz moc 702 KM! Cechami charakterystycznymi samochodu są nietypowe drzwi i elementy nadwozia z włókna węglowego, które obniżają masę pojazdu.
Nazwa Kode57 nie jest przypadkowa. Liczba 57 oznacza rok 1957, w którym to zaprezentowano takie klasyki motoryzacji, jak Jaguar XKSS i Ferrari 250 Testa Rossa. Stały się one inspiracją dla Okuyamy przy projektowaniu nadwozia, ale także i wnętrza jego samochodu.
Twórca Kode57 – Ken Okuyama to właściciel firmy Ken Okuyama Design. Współpracował również z Ferrari przy projekcie hardkorowego modelu Enzo czy Hondą przy kultowym NSX. Poprzednimi samochodami firmy Japończyka były Kode7 i Kode9. Entuzjastami tych modeli stali się przede wszystkim Japończycy. Sam Okuyama zapowiada jednak, że nie poprzestanie na Kode57 i w niedalekiej przyszłości możemy spodziewać się jego kolejnych mocno limitowanych produkcji.
Kode 57 zostało zaprezentowane na kalifornijskim Monterey Car Week i stało się jedną z gwiazd całej imprezy. Produkcja tego kosmicznego samochodu została ograniczona do 5 egzemplarzy, a za każdy z nich trzeba zapłacić co najmniej 2,5 miliona dolarów. Oryginalność ma swoją cenę.
Foto: Jordan Shiraki
Źródło: http://www.motorauthority.com
Nissan GT-R zawsze budzi spore emocje pośród fanów motoryzacji. Podobnie jest z jego odświeżoną wersją, pomimo, że jego produkcję zaplanowano na rok 2017. Jak wiemy już oficjalnie, Japończyk trafi również na polski rynek. A ile będzie kosztować nowa odmiana sportowego samochodu z Kraju Kwitnącej Wiśni?
Nissan GT-R będzie dostępny w Polsce w czterech wersjach. Podstawowy wariant to koszt 499 900 zł, a jeśli zdecydujemy się na nieco bogatszą odsłonę Blach Edition musimy odłożyć 530 000 zł. Do zakupu wersji Prestige należy dołożyć kolejne 8 tysięcy. Topowy i najdroższy wariant kryje się pod nazwą Track Edition. Jego cena to 576 660 zł . Za co tyle dopłacamy? Za regulowane amortyzatory Bilstein DampTrocnic, tylny spojler wykonany z karbonu i ogromne 20-calowe felgi.
Do napędu nowego Nissana posłuży podwójnie doładowana jednostka V6 o pojemności 3,8 litra. W porównaniu z poprzednikiem moc wzrosła o 20 KM i wynosi teraz 570 KM. W połączeniu z momentem obrotowym na poziomie 633 Nm, daje nam to przyśpieszenie do „setki” w 2.9 sekundy. Prędkościomierz kończy bieg przy 315 km/h.
Źródło: nissan.pl
Uosobieniem samochodu luksusowego są eleganckie sedany. To one stają się zazwyczaj flagowymi modelami marek. Jednak Japończycy mają inny sposób na tworzenie samochodów luksusowych, który zadziwić może Europejczyków. (więcej…)
21. sierpnia Izdebki – mała miejscowość koło Brzozowa stanie się podkarpacką stolicą driftu! Odbędzie się tam druga edycja imprezy Drift Show Izdebki #TougeAttack, której organizatorami są ABT Drift Division oraz Lo-Stark. Początek eventu planowany jest na godzinę 9.
Jedynie 500 egzemplarzy, z tego 40 trafiło do Europy – tak wyglądają małe statystki Lexusa LFA, który stał się kultowy, pomimo tego, że debiutował w 2010 r. Od dłuższego czasu krążą pogłoski na temat prac Lexusa nad potencjonalnym następcą tego modelu. Czego możemy spodziewać się po Japończykach? Czy powtórzą sukces i stworzą równie genialny supersamochód, co LFA?
Już od kilku miesięcy spekuluje się, że japoński producent przygotowuje zastępcę hardkorowego LFA, jednak Lexus zarzeka się, iż póki co nie powstanie kolejna generacja modelu. Należy jednak zwrócić uwagę, że na japońskim portalu „Response” pojawiły się przesłanki o tym, że koncert zaprezentuje równie zaawansowany supersamochód, co LFA w 2019 roku na Tokio Motor Show. Czy to druga generacja? Można się tylko domyślać.
Pod maską Lexusa LFA znajduje się silnik V10, który został specjalnie zaprojektowany na potrzeby tego modelu. Ma on pojemność 4,8 l i rozwija moc 560 KM. Jak donosi japoński portal, do napędu zastępcy LFA ma posłużyć motor o nieco innej specyfice.
V10 ma zastąpić V-ósemka o pojemności 3,7 litra. Jednak zmniejszenie motoru benzynowego ma rekompensować zastosowanie wspomagającego silnika elektrycznego. Wszystko zgodnie z współczesnymi trendami tworzenia supersamochodów z napędem hybrydowym. Jeśli te doniesienia się potwierdzą to nowy model ma rozwijać moc 800 koni, czyli o 240 więcej od poprzednika.
Zmniejszenie silnika powinno obniżyć zużycie paliwa, ale to kwestia małoistotna w samochodach tego pokroju. Jednak warto zwrócić uwagę, że mniejszy silnik to niższa masa, a to może wpłynąć pozytywnie na osiągi samochodu.
Na razie Lexus nie komentuje doniesień na temat powstania nowego modelu. Jednak niejednoznaczne zachowanie może zapowiadać, że coś jest na rzeczy i być może przesłanki się potwierdzą. Z pewnością nowa generacja wywołałaby spore zainteresowanie pośród fanów motoryzacji. Należy wspomnieć, że LFA zawiesiło poprzeczkę bardzo wysoko i trudno będzie ją przeskoczyć. Tymczasem należy uzbroić się w cierpliwość i oczekiwać kolejnych informacji na temat nowego Lexusa.
Sławek Farbaniec
Honda NSX to samochód, którego nie trzeba przedstawiać. Na samą myśl o niej serce fana motoryzacji bije szybciej, a na jego twarzy rysuje się rozmarzony uśmiech. Pomimo tego, że debiutowała na początku lat 90., to jej popularność nadal nie zmniejsza się, a wręcz odwrotnie. NSX stało się, nie tylko gwiazdą takich filmów jak Tokyo Drift, czy też Pulp Fiction, ale możemy go spotkać także w różnych grach komputerowych. Po 25 latach od premiery i 10 po zakończeniu produkcji Honda zaprezentowała w Detroit wersję produkcyjną drugiej generacji NSX-a, ale czy powtórzy ona spektakularny sukces swojej poprzedniczki?
Pierwsza generacja NSX-a wywołała na scenie motoryzacyjnej niemałe zamieszanie poprzez innowacyjne technologie, jakie wprowadzała. Pomysły czerpane były z bogatej historii oraz rozwiązań Hondy pochodzących z Formuły 1. Przy jego tworzeniu tego modelu uczestniczył znany kierowca Ayrton Senna, który stwierdził, że ten model Hondy to „najlepiej prowadzące się do tej pory auto na świecie”. NSX było pierwszym samochodem, którego nadwozie było wykonane w pełni z aluminium oraz pierwszym, w którym zamontowany opracowany przez markę silnik ze zmiennymi fazami rozrządu – V-TEC.
Konstruktorzy Hondy obrali podobny kierunek działania w czasie projektowania i tworzenia NSX-a II – miał się stać lekkim i nowoczesnym samochodem. Sercem samochodu jest sportowy układ hybrydowy, który podobny jest do występujących w takich samochodach jak Porsche 918 czy McLarenie P1. Podstawowym źródłem zasilania ma się stać wykonany z aluminium, podwójnie doładowany, trzy i pół litrowy silnik V6, który osiąga moc około 500 KM. Mają go wspierać aż trzy jednostki elektryczne, co łącznie daje nam ponad 570 KM. Ogromna moc w zestawieniu ze stosunkowo niską masą samochodu, którą gwarantuje nadwozie z aluminium, powinno dawać niesamowity efekt pod względem prędkości i świetne prowadzenie, któremu sprzyja dodatkowo napęd na cztery koła. Do zmiany biegów ma służyć 9-stopniowa skrzynia biegów z podwójnym sprzęgłem, co ma jeszcze usprawnić przełożenie mocy na koła.
W efekcie NSX ma rozwijać prędkość ponad 300 km/h, a pierwszą „setkę” na prędkościomierzu będzie można zobaczyć po zaledwie 2,9 sekundy, co jest zbliżonym wynikiem do przyśpieszenia wyżej już wspomnianego McLarena. Pozycjonuje to Hondę wśród najszybszych i najlepiej przyśpieszających samochodów na świecie, co już jest nie lada sukcesem. Warto też wspomnieć również o nowoczesnym systemie startu, który ma zagwarantować pełną moc już od samego początku i o możliwości wyboru jednego spośród czterech trybów jazdy, takich jak: Quiet, Sport, Sport+ i Track. Mają one wpływ na pracę zawieszenia, układu kierowniczego, silnika czy też skrzyni biegów, dzięki czemu auto optymalizuje swoje możliwości do oczekiwań kierowcy.
Design nadwozia i wnętrza odpowiada nowoczesnym rozwiązaniom technologicznym, jakie zastosowane. Jest nowatorski, ale bardzo estetyczny. Może nie jest takim ideałem piękna, jak Ferrari 458, które jest dla mnie Angeliną Jolie wśród samochodów, ale naprawdę może się podobać. Sylwetka NSX-a przypomina nieco Audi R8, jednak wygląda groźniej i bardziej arogancko. Widać, że w projekcie designerzy zwrócili uwagę nie tylko na wygląd samochodu, ale także na jego aerodynamikę.
Samochód zapowiada się bardzo obiecująco, ale też ciąży na nim ogromna presja, ponieważ ma zastąpić pierwszą generację, która jest już określana, jako żywa legenda. Należy zwrócić uwagę, że rynek motoryzacyjny w kategorii supersamochodów się zacieśnił i wzmocnił, dlatego konstruktorzy muszą przywiązywać dużą uwagę do zastosowania technologii innych niż u konkurentów, aby w jakiś sposób wyróżnić się na ich tle. Szczególnie, że bezpośredni konkurenci NSX-a są mocnymi graczami i dzięki temu, że pojawiły się przed nim, mają już prestiż i renomę.
Honda NSX pierwszej generacji często jest nazywana „japońskim Ferrari”, co jest niewątpliwie ogromnym komplementem dla samochodu. Czy jej następczyni również zdobędzie taką sławę i zrewolucjonizuje segment G? Aby odpowiedzieć na to pytanie potrzeba czasu, jednak jedno jest pewne – Honda wiąże z tym modelem spore nadzieje.
Sławek Farbaniec
Źródło: autocar.uk.com
Ferrari Enzo nie jest pospolitym autem. Prawdopodobieństwo spotkania jednego z 400 egzemplarzy tego super-samochodu w innym kolorze niż Rosso Corsa to również wyczyn. W Japonii Enzo pojawiło się w kolorze
różowym.
Ostatnio sfotografowane Ferrari w Japonii, to jedyne Enzo w tym kolorze na świecie. Enzo na pewno nie opuściło fabryki Ferrari w tym kolorze. Zostałoby to odnotowane. Uwagę zwracają również lusterka pomalowane w barwy włoskiej flagi i czarne matowe felgi.
Enzo oferowane było tylko w kolorach Nero Daytona, Rosso Corsa, Giallo Modena i Rosso Scuderia. Jednak ponieważ klient płaci i wymaga, z fabryki wyjechały również w kolorach białym, srebrnym i niebieskim Tour de France.