Rozmawiamy z Jerzym Smagałą, który drugi raz z rzędu sięgnie po tytuł Mistrza w klasie Puchar Peugeot & Citroen. W wywiadzie mówi, o tym że wcześniej nie interesował się rajdami, też się ścigał, ale na bieżni. Pasję do rajdów odkrył dopiero po studiach. Jerzy, dzięki ciężkiej pracy, pokonuje swoje słabości, a jego odległe plany i marzenia stają się rzeczywistością. Swoją karierę rozpoczynał od Fiata Punto, przejechał nim 60 imprez amatorskich, a po zakupie Citroena Saxo przemierzał odcinki Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska. Plan na następny sezon – Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski. Jerzy nie zatrzymuje się w miejscu, swoją pasję łączy z celami zawodowymi, a także pomaga innym w rozpoczęciu rajdowej przygody.
Jerzy, wszystko wskazuje na to, że po raz drugi będziesz Mistrzem Pucharu Peugeot & Citroen. Sięgnąłbyś po ten tytuł jeszcze raz czy czas na coś nowego?
Myślę, że czas na coś innego. Już w zeszłym roku, po otrzymaniu tytułu Mistrza Puchar Peugeot & Citroen myślałem o rezygnacji. Chciałem zacząć jeździć w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Szukaliśmy sponsorów, ale niestety się nie udało. Dlatego pomyślałem, że pojedziemy jeszcze raz cykl Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska, aby udowodnić sobie i innym, że tytuł Mistrza w tamtym roku nie był zdobyty przez przypadek.
Jakbyś porównał ten sezon do poprzedniego?
Sezon 2015 zaczęliśmy spokojnie, wygraliśmy Rajd Oświęcimski w klasie, a na pozostałych zawsze byliśmy na podium, dzięki temu zdobyliśmy tytuł Mistrza. Obecny sezon był wymarzony, ponieważ potwierdziłem wszystkie swoje słabości i zalety. Teraz jestem przekonany, że czas opuścić Puchar i sprzedać samochód. Chcę się rozwijać, a żeby to zrobić muszę robić coś innego. Wygraliśmy wszystkie rundy, oprócz jednej Rajdu Mikołowsko – Żorskiego, na której spadliśmy na drugie miejsce przez incydent sportowy.
Co się stało na Rajdzie Mikołowsko – Żorskim?
Błąd organizatora. Straciliśmy dużo sekund, przed nami na odcinek wypuszczono wolniejszy samochód, Fiata Seicento. Gdyby nie ta sytuacja na pewno byśmy wygrali ten rajd.
Nie bałeś się, że ktoś może Ci zabrać tytuł sprzed nosa?
Przed pierwszym rajdem były największe obawy. Dużo osób z ligi amatorskiej przechodziło do Pucharu Peugeot & Citroen, dlatego nie wiedzieliśmy czego się po nich spodziewać, jakie mają auta czy trenują. Pierwszy rajd pokazał, że załogi, które do nas dołączyły potrafią jechać szybko, ale widać było niedoświadczenie paru z nich. Odcinki 7 km na trasach rajdu okręgowego, a 1,5 km w rajdach amatorskich to nie to samo. Zabrakło im zimnej krwi i chłodnego patrzenia, ponieważ doświadczenie na takich odcinkach jest bardzo ważne. Po tym rajdzie wiedzieliśmy, że nie zdobyliśmy tytułu Mistrza przypadkiem.
Wszystkie rajdy kończyliście na pierwszym miejscu w klasie oprócz wspomnianego Rajdu Mikołowsko – Żorskiego, jak oceniasz tegoroczny poziom trudności?
Było ciężko, każdy rajd to stres, że coś może nie wyjść. Znam moich rywali, jeżdżą naprawdę szybko. W Pucharze klasyfikowanych jest ponad 20 załóg, a poziom jest bardzo wyrównany, bo jeździmy podobnymi samochodami. Ważną rolę odgrywa tu przygotowanie do rajdu, w tym jest droga do sukcesu, musisz dopracować każdy szczegół.
Jak narodził się pomysł na stworzenie klasy Puchar Peugeot & Citroen?
Inicjatorami był Mateusz Karzyński i Sergiusz Lisowski. Twórcami tej klasy są ludzie, którzy w okresie przed stworzeniem Pucharu, w klasie K4 ścigali się z Hondami, a walka nie była wyrównana ze względu na inne parametry samochodów. Gdyby nie Puchar Peugeot & Citroen, to chyba nigdy nie zostałbym Mistrzem. Nie dogoniłbym Hondy, ponieważ Honda seryjnie ma 160 koni, a my 120. Nierówna walka sprawiła, że stworzyliśmy swój Puchar, a był już wtedy Puchar Cinquecento.
Dogoniłeś kiedyś Hondę?
Tak, moim największym rajdowym sukcesem był Rajd Ziemi Bocheńskiej w 2013 roku. Zdobyliśmy 2 miejsce w klasie K4 i 4 w klasyfikacji generalnej. Tym samym pokonaliśmy ponad 70 załóg. Ciężkie, deszczowe warunki podczas tego rajdu sprawiły, że nie musiałeś mieć mocnego samochodu, aby wygrać, technika miała tu większe znaczenie.
Podobno PPC jest jak rodzina, która wzajemnie się wspiera. Ma to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości?
To prawda. Jesteśmy jak rodzina. W każdej rodzinie są kłótnie, są członkowie rodziny bardziej lub mniej lubiani. Łączy nas wspólna pasja, jeździmy takimi samymi samochodami, mamy podobne budżety i razem dobrze się bawimy. Często także wymieniamy się częściami. Atmosfera może zacząć się psuć w momencie kiedy ktoś przesadzi z modyfikacją swojego samochodu. Ważne jest, żeby to była czysta i sprawiedliwa rywalizacja.
Od zawsze interesowałeś się rajdami?
Nigdy się nimi nie interesowałem. Od 16 roku życia do końca studiów trenowałem sprinty, byłem zawodnikiem Wawelu Kraków i AZS Politechnika Krakowska. Bardzo miło to wspominam. Na ostatnich zawodach, jak wracaliśmy z Poznania, z AMP to są Akademickie Mistrzostwa Polski, podszedłem do jednego znajomego, który coś kombinował z rajdami, pomyślałem, że może też bym spróbował, choć nie miałem pojęcia czym są rajdy i jak to wygląda. Wcześniej wiedziałem, że jest Hołowczyc, Kulig, Kuzaj i tyle.
To był Twój pierwszy krok w karierze rajdowej?
Moją karierę z rajdami rozpocząłem od zakupu samochodu, był to stary Fiat Punto, jeszcze wtedy nie wiedziałem, że ten samochód nie nadaje się do rajdów. Nie był konkurencyjny, miał silnik 1.2, taki sam jak Fiaty Seicento ważące 150 kg mniej. Mimo wszystko wyjeździłem tym samochodem około 60 imprez amatorskich, byłem tak wkręcony, że jeździłem tydzień w tydzień na różne imprezy. Bez problemu udało mi się wyrobić licencję, choć wtedy nie było to takie łatwe, trzeba było mieć 125% czasu najlepszego, czyli nie mogłeś być ostatni. Wszystko to jednak bardzo długo trwało. W internecie na forach szukałem pomocy, jedna osoba zdeklarowała się, że to zrobi. W KJS jeździłem 2 lata, od 2008 roku, w mojego Fiata Punto włożyłem bardzo dużo pieniędzy, które nic mi nie dały. Później kupiłem Citroena Saxo, którego teraz sprzedaje. To auto było ze mną 6 lat.
Dużo tych rajdów amatorskich, miałeś jakieś plany na poważniejsze starty?
Puchar Polski czy Mistrzostwa Polski były dla mnie wtedy czymś bardzo odległym, jakikolwiek start w nich nie przeszedł mi przez myśl. Na jednej z imprez, kolega namówił mnie na wzięcie udziału w Rajdzie Transportowca, była to runda z RSMŚL. Nie wiedziałem jak się do tego zabrać, ale wszystko mi wyjaśnił, jak wyrobić licencje i jak się do tego przygotować. Do rajdu byłem gotowy, ale cztery dni przed moim debiutem, mój pilot zrezygnował, byłem przerażony, nie wiedziałem co zrobić. Pamiętam, że ktoś zaproponował mi pilota, Konrada Giergiela, miałem do niego zadzwonić, żeby ze mną pojechał, zgodził się i tak wszystko się zaczęło. To z nim przeszedłem tą długą, ciężką drogę, bo aż 4 lata zajęło nam dojście do tego etapu, w którym teraz jesteśmy. Pierwsze dwa lata były najgorsze, samochód nie dojeżdżał, psuł się, popełnialiśmy mnóstwo błędów.
Konrad był Twoim jedynym pilotem?
Oprócz Konrada jeździłem z co najmniej czterema innymi pilotami. Konrad został, bo jest dla mnie dobrą osobą, dobrze dyktuje, umie wytrzymać presję towarzyszącą podczas rajdu. Potrafi zmienić tempo jak jadę za szybko albo za wolno, choć dawno nie słyszałem komendy, żebym jechał szybciej, raczej mnie uspokaja. Słucham mojego pilota i ufam mu.
Z Konradem wyjeździłeś większość swoich imprez rajdowych, wydaję mi się, że ciężko byłoby go zmienić na kogoś innego.
Podobno zmiany są potrzebne, ale ja na razie jej nie potrzebuje. Jest dobrze, mamy wspólne cele, do których razem dążymy. Przed nami bardzo poważny plan. Mamy świadomość z Konradem, że samemu nie udźwigniemy kolejnego sezonu zwłaszcza w RSMP. Sam większość rzeczy finansuję, z małą pomocą Avatara. Raz znajomi zrobili mi niespodziankę urodzinową i pokryli koszty wpisowego na Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza w Wieliczce.
Sponsor – w jaki sposób można go uzyskać? Czy dobre wyniki podczas rajdu wystarczą czy potrzeba czegoś więcej? Bo chyba z jego znalezieniem jest często problem.
Jestem pewny, że sponsora nie zdobywa się mając tylko dobre wyniki, są kierowcy, którzy nie mając w ogóle wyników, mają wielu sponsorów. Myślę, że znajomości są kluczem do zdobycia sponsora, ale też trzeba sobie na to solidnie zapracować tzn. wydrukować niezbędne materiały promocyjne, poświęcić mnóstwo czasu na chodzenia i szukanie sponsorów. Problem z nimi wynika z tego, że w Polsce rajdy nie są popularne i są często negatywnie odbierane przez społeczeństwo.
Biorąc udział w rajdach musisz liczyć się z wieloma poświęceniami, nie sprawia Ci to problemu?
Sprawia mi to problemy, zaraz po rozmowie idę znowu coś robić, codziennie pracuje od 7 do 20, żeby jeździć w rajdach, prowadzę własną szkołę, a większość swoich oszczędności inwestuję w rajdy.
Jak reagują Twoi bliscy na istniejące ryzyko? Rajdy to przecież nieprzewidywalny sport.
W mojej rodzinie sporty ekstremalne są na porządku dziennym, więc rajdy nie robią specjalnego wrażenia pod kątem bezpieczeństwa. Moja żona i brat uprawiają wspinaczkę, wydaje mi się że ten sport jest bardziej ekstremalny. Uważam, że jeśli w samochodzie wszystkie elementy bezpieczeństwa są zachowane, to ten sport staje się bezpieczniejszy od poruszania się po normalnych drogach. Większy wpływ masz na to co dzieje się na twoim odcinku, niż na co dzieje się na drodze publicznej.
W rajdach jeździsz już 8 lat, nie boisz się jadąc na odcinkach? Czy przez ten czas stało się coś co szczególnie zapamiętałeś, jakaś sytuacja, w której byłeś na krawędzi?
Na odcinku się nie boję, bo są emocje, ale gdy z niego zjeżdżasz zdajesz sobie sprawę jak było blisko. Schodzi z ciebie adrenalina i patrzysz na wszystko chłodną głową. Raczej jeżdżę rozsądnie. Staram się nie przekraczać granicy, bo mam świadomość, że nie mam drugiej szansy. Jeżeli rozwaliłbym rajdówkę, to nikt mi jej nie zbuduje w ciągu miesiąca. Chociaż miałem sytuacje niebezpieczne, nawet na ostatnim Rajdzie Opolskim, na czwórkowym zakręcie przy opadach deszczu i 110 km/h pojawił się poślizg podsterowny, niewiele z tym możesz zrobić. W rajdach okręgowych miałem także bliskie spotkanie z ogrodzeniem czy z sosną, powodem były głównie kwestie opisu.
Myślałeś kiedyś nad rezygnacją z rajdów?
Na razie nie, obecnie wiążę rajdy zawodowo. Zajmuję się szkoleniem kierowców, a teraz będę skupiał się na Akademii Przyszłego Kierowcy Rajdowego.
Akademia Przyszłego Kierowcy Rajdowego, coś co udało Ci się stworzyć, aby pomóc ludziom rozpocząć przygodę z motosportem. Czym był inspirowany ten pomysł i jak do niego podchodzisz?
Pomysł jest prosty, chcę pomóc młodym ludziom rozpocząć przygodę ze sportem samochodowym. Z własnego doświadczenia wiem ile czasu spędziłem na to, żeby dowiedzieć się pewnych rzeczy. Myślę, że warto dzielić się swoją wiedzą z innymi. Ludzie bez siły zaparcia mogą szybko zniechęcić się do uprawiania tego sportu. U mnie bardzo długo to trwało, choć i tak znalazły się osoby, które mi pomogły. Na szkoleniach z bezpiecznej jazdy spotykam ludzi, którzy chcieliby coś więcej, spróbować czegoś innego, więc czemu nie dać im szansy?
Masz jakiegoś rajdowego idola?
Nie mam idola, bo wcześniej nie interesowałem się rajdami. Oczywiście są zawodnicy, którzy robią na mnie wrażenie na przykład Wojciech Chuchała, były Mistrz Polski, który niestety nie mógł obronić tego tytułu z powodu braku sponsora. Dwa razy miałem okazje się z nim spotkać, bardzo skromny chłopak. Wojtka przede wszystkim wyróżnia to, że swoim wysiłkiem zasłużył na ten olbrzymi sukces. W dodatku w tym roku w Mistrzostwach Europy, w klasie ERC 2, udało mu się zdobyć tytuł Mistrza.
Niejednokrotnie spotykałam się z określeniem, że rajdy uzależniają, utożsamiasz się z nim?
Myślę, że tak, lubię adrenalinę, wydaję mi się, że nie dałbym rady nie jeździć przez rok. Nie oglądam też rajdów i nie wiem czy pojadę na tegoroczną Barbórkę Cieszyńską jako widz, bo nie wiem czy wytrzymam. Inni będą jeździć, a ja nie, zdecydowanie wolę być po tej drugiej stronie.
Dziękuję za rozmowę, mam nadzieję, że Twoje plany zamienią się w rzeczywistość i niedługo zobaczymy Cię w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Trzymamy kciuki!
Rozmawiała Angelika Gwiazda
Rozmawiamy z Szymonem Szymoniakiem. Od lat pasjonat sportów motorowych. Swoją przygodę z rajdami rozpoczął w 2005 roku, jako kierowca Forda Escorta – jego pierwszy samochód. Mimo licznych przeszkód pasja go nie opuszcza. Na co dzień instruktor nauki jazdy, po pracy rajdowiec. Aktualnie przygotowuje się do Rajdu Ziemi Bocheńskiej. Szymon mówi nam, jak ważną rolę w jego życiu odgrywają rajdy. Mimo, że większość jego startów to KJS, cały czas chce spełniać marzenia, a przede wszystkim jeździć. Jak mówi, w rajdach może startować każdy, ale potrzeba elementu, który to rozpali. Potem już wszystko dzieje się automatycznie. Więc albo w to wchodzisz albo wiejesz 🙂
Dlaczego rajdy?
Proste pytanie. Rajdy to emocje, adrenalina, szybkie samochody, ludzie, a przede wszystkim pasja. Rajdy uzależniają, jak ktoś się raz zarazi to już się nie wyleczy. To choroba. Nie ma innej alternatywy. Dla mnie to najpiękniejszy sport i tego się trzymam.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rajdami?
Samochody w moim życiu były od zawsze. Od dziecka bywałem na różnych strefach serwisowych m. in. Rajdu Krakowskiego, spędzałem przy samochodach i odcinkach mnóstwo czasu. Jednak wszystko zaczęło się od momentu, gdy dostałem prawo jazdy i miałem swój pierwszy samochód, całkowicie seryjny Ford Escort. Mimo to startowałem nim w rajdach amatorskich. Później kupiłem swoją pierwszą prawdziwą rajdówkę Fiata Seicento, ale nadal była to dla mnie tylko zabawa.
A co z budżetem? Przecież przygotowanie auta, jego serwis to chyba dość spore koszta, a gdy dochodzi do tego jeszcze wpisowe za udział w rajdzie to robi się większa suma.
Jeżeli chodzi o rajdy amatorskie to wystarczy swój samochód, prawo jazdy oraz pieniądze do pokrycia wpisowego i paliwa. Na początku wszystko opłacałem z własnych oszczędności czy wypłaty. Zyskanie sponsora jest dobrym sposobem na pozyskanie wspólnych korzyści. Ty masz opłacony start, a oni reklamę. W zeszłym roku udało nam się go znaleźć, jest nim Ośrodek Szkolenia Kierowców OES, firma, która nam zaufała i wspiera nasze starty. Na chwilę obecną to jedyny sponsor, ale na mojej rajdówce jest sporo wolnego miejsca, więc jestem otwarty na wszelkie propozycje współpracy.
Czyli warto w to inwestować?
Trzeba umieć rozdzielić swoje pieniądze i zostawić coś do domowego budżetu, bo za coś musimy żyć 🙂 Ale na pewno warto.
Jakie są Twoje plany na obecny sezon? Doszły mnie słuchy, że startujesz w 4. Rajdzie Ziemi Bocheńskiej, który jest rajdem okręgowym.
Masz dobre źródła. Po kilku latach spędzonych w rajdach amatorskich, myślę, że czas na coś poważniejszego. Rok 2016 chcę poświęcić rajdom okręgowym. Nie udało się wyrobić z samochodem na wcześniejsze eliminacje, więc zaczynamy od Bocheńskiego. Na pewno jest dużo przygotowań, większość rzeczy robię sam w garażu z pomocą znajomych i mojego taty. Co będzie później zobaczymy. Chciałbym na pewno wystartować w Rajdzie Oświęcimskim, myślę jeszcze nad Rajdem Wisły oraz Barbórką Cieszyńską.
Zdradzisz nam w jakiej klasie będziesz jechał?
Startujemy w klasie PPC, czyli Puchar Peugeot & Citroen. Ta klasa powstała 2 lata temu.
To już czwarta edycja Rajdu Ziemi Bocheńskiej, czemu wcześniej nie brałeś w nim udziału?
Tak naprawdę pomysł urodził się już w zeszłym roku, ale nie byłem odpowiednio przygotowany. Z tego powodu cały sezon 2015 jeździłem w rajdach amatorskich. Głównie po to by oswoić się z samochodem i nauczyć jazdy, bo wcześniej długo nie jeździłem.
Miałeś jakąś przerwę od rajdów?
Tak. Parę lat temu jeżdżąc w trzeciej lidze mogliśmy startować w rajdach Pucharu Polski. Wybór padł na Rajd Rzeszowski – bardzo fajny i szybki rajd. Jechaliśmy na końcu stawki, więc nie byliśmy liczeni do wyników. Nasza przygoda jednak szybko się skończyła. Myślałem, że mogę pojechać trochę szybciej. Na drugim odcinku wylądowaliśmy poza drogą. Okazało się, że za szybko rzuciłem się na głęboką wodę. Było za mało nauki. Dlatego moja przygoda z rajdami trochę się uspokoiła. Samochód też był długo naprawiany. Teraz postanowiłem postąpić inaczej. Najpierw nauka, później poważne rajdy. Na chwilę obecną czuje, że jestem lepiej przygotowany do Rajdu Ziemi Bocheńskiej niż do Rajdu Rzeszowskiego z 2011 roku.
No właśnie, rajdy to prędkość, adrenalina, a także wielkie ryzyko – nie boisz się go podejmować? W jednej chwili przecież możesz stracić wszystko.
No tak, ryzyko jest wpisane w ten sport. Każdy musi wyczuć granice swoje i swojego samochodu, jej przekroczenie może źle się skończyć. Na pewno treningi i ciągła nauka mogą pomóc w przesunięciu tej granicy.
Miałeś kiedykolwiek wątpliwości?
Nie miałem. Wiedziałem, że wrócę do rajdów, ale to była kwestia czasu. Myślę, że nie ma takiej siły, która sprawiłaby, że przestanę jeździć. To jest uzależnienie. Już od tego nie ucieknę.
Jakie jest Twoje marzenie rajdowe? O czym myślałeś tworząc rajdówkę?
Hmm marzenie rajdowe…chyba po prostu to, aby móc cały czas jeździć i nigdy nie przestawać. Na pewno fajnie byłoby kiedyś pojechać w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski jakimś fajnym samochodem rajdowym. Tylko to wiąże się z posiadaniem o wiele większego budżetu.
Fajnym samochodem rajdowym – co masz na myśli?
Peugeot 106. Żartuję 🙂 Tak na poważnie moim faworytem wśród aut sportowych od lat jest Subaru Impreza.
Jest ktoś kto pobudzał Twoją pasję? Jest Twoim autorytetem?
Od zawsze moim idolem był Krzysztof Hołowczyc – Mistrz Polski i Mistrz Europy. To pierwszy człowiek, wśród kierowców rajdowych, którego zacząłem podziwiać. Nie tylko za szybką i dobrą jazdę, ale za to, że jest oddany rajdom, kocha ten sport i mimo wszystko dalej dąży do swojego spełnienia.
Brak pieniędzy, czasu…z tym i wieloma innymi poświęceniami musisz liczyć się biorąc udział w rajdach. Co Cię w takim razie motywuje?
Coś za coś. Bywały sytuacje, gdy w rajdach amatorskich nie wszystko szło po dobrej myśli. Mówiłem znajomym, że sprzedaję samochód i dalej nie będę jeździł, bo to nie ma sensu. Na szczęście mamy swoją ekipę rajdową, w której wszyscy wzajemnie się wspieramy i motywujemy do dalszej jazdy. Dzięki niej niczego nie sprzedałem. Ludzie przede wszystkim wpływają na to, że chcę dalej jeździć i kontynuować swoją przygodę.
Kto Twoim zdaniem może startować w rajdach? Trzeba mieć jakieś specjalne cechy?
Na pewno taka osoba musi coś czuć do tego sportu i lubić samochody. W rajdach może startować każdy, potrzeba tylko elementu, który to rozpali. Potem już wszystko dzieje się automatycznie. Na pewno ważna jest determinacja i wytrwałość. W rajdach nie wszystko się udaje. Rajd można skończyć już po pierwszym odcinku. W jednej chwili może zdarzyć się wszystko, a nasza ciężka praca nad rajdówką pójdzie na marne. Trzeba umieć sobie z tym poradzić i walczyć na kolejnych rajdach.
A siedząc za kierownicą samochodu osobowego nie kusi Cię by dodać gazu? Czy raczej na drodze jesteś ostrożny?
Droga to nie odcinek specjalny. Myślę, że jadąc zgodnie z przepisami, można równie szybko wszędzie dojechać.
Dużo rozmawiamy o Tobie. Może czas poopowiadać trochę o pilocie. Z tego co wiem jego rola w rajdówce jest tak samo ważna jak kierowcy.
To prawda. Pilot przede wszystkim jest osobą umysłową, on zajmuje się wszystkimi papierami. Jego głównym zadaniem jest dyktowanie trasy, z którą zapoznajemy się przed rajdem. Oprócz tego pilot pomaga uspokoić atmosferę w rajdówce, a także wspiera i pilnuje kierowcy, by ten nie przesadził na przykład próbując na siłę odzyskać utracony czas.
Brałeś udział w rajdzie w charakterze pilota?
Zdarzało się podczas rajdów amatorskich. Pewnie jeździłbym jako pilot, gdybym nie miał możliwości startu jako kierowca. Oczywiście jest to ostateczna opcja. Lewy fotel jest dla mnie wygodniejszy.
Mówiłeś już o porażkach, teraz czas na sukcesy – co było Twoim największym sukcesem osiągniętym w tym sporcie?
Czekam na sukces, bo chyba go jeszcze nie było. Myślę, że moim osobistym sukcesem jest wytrwałe, intensywne i regularne startowanie w rajdach amatorskich w 2015 roku. Przejechaliśmy cały cykl SJSMaxiOes, jeden z lepszych cykli jeżeli chodzi o zawody amatorskie na południu Polski.
Co z konkurencją? Zdarzają się sytuacje gdy ktoś rzuca komuś kłodę pod nogi?
Nie, nie. W klasie Pucharu Peugeota & Citroena raczej jest na odwrót. W tej grupie jesteśmy „rodziną”, która wzajemnie się wspiera i motywuje.
Zastanawiam się też jak pogodzić codzienną rzeczywistość z wymagającym życiem kierowcy rajdowego. Nie sprawia Ci to problemu?
Na chwilę obecną mam mało czasu na odpoczynek, po pracy wchodzę do garażu i działam. Zwykle siedzę po nocach, po kilka godzin. Tak, żeby wszystko było przygotowane przed rajdem, a nie na ostatnią chwilę.
Wyobraźmy sobie sytuacje, że zostajesz Rajdowym Mistrzem Świata – no i co dalej?
Dalej jeżdżę. To jest na całe życie. Poza tym zdobycie Mistrza Świata o niczym nie świadczy, trzeba go jeszcze utrzymać 🙂
fot. UMA Agnieszka Wołkowicz
Działo się! Było szybko, mokro i nieprzewidywalnie. Tak właśnie wyglądał 5. Rajd Mikołowsko – Żorski, który trwał od 23 – 24 kwietnia 2016 roku. To pierwsza runda Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska. Towarzyszyło jej mnóstwo emocji dla zawodników i kibiców. Warto było zobaczyć to widowisko! (więcej…)