Wzorem zeszłego roku, organizator przygotował Bezpieczną Strefę Kibica (BSK) – w tym roku w rozszerzonej wersji – tradycyjna lokalizacja na „Walimskich Patelniach” została uzupełniona o górny fragment trasy o skrzyżowanie ulic Słowackiego i Kuliga.
W tym miejscu w niedzielę będzie można obserwować start do odcinka jak i powrót aut na pętlę. To miejsce jest o tyle ciekawe, że udało się dojść do porozumienia z właścicielami terenów sąsiadujących z trasą rajdu i od tego roku będą one dostępne dla oglądających rajdowe zmagania a na jednej z nich zorganizowany zostanie duży parking dla samochodów kibiców.




Ze względu na odmienny charakter przejazdów w sobotę (odcinek testowy oraz odcinek specjalny nr 2 ) i w niedzielę (odcinek specjalny nr 6/9 z przejazdem ulicą Kościuszki) – inaczej na Bezpieczną Strefę Kibica dotrzemy w sobotę, a inaczej w niedzielę. Dlatego przygotowaliśmy drugą, alternatywną trasę dojścia do Strefy. Polecamy zapoznać się ze szczegółami, klikając w poniższe linki:
Bezpieczna Strefa Kibica – niedziela, 28.04.2019

Niezwykle atrakcyjnie zapowiada się 52. Rajd Dolnośląski – Hotel Zieleniec, który odbędzie się w dniach 18-20 maja 2018r. Zawody organizowane przez Automobilklub Ziemi Kłodzkiej swoją bazę będą miały w Dusznikach – Zdroju (Zieleniec).
Ogłoszono oficjalny kalendarz Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski (RSMP) na rok 2017.
Jak podano w komunikacie z dnia 27 stycznia, Prezydium Zarządu Głównego Polskiego Związku Motorowego zatwierdziło wszystkie daty i rundy w kalendarzach: RSMP, Historyczne Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski, Rajdowe Mistrzostwa Polski Samochodów Terenowych / Rajdowy Puchar Polski Samochodów Terenowych, Górskie Samochodowe Mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Polski Rallycross, Wyścigowe Samochodowe Mistrzostwa Polski, KIA LOTOS Race i PORSCHE GT3 CUP CHALLENGE CENTRAL EUROPE.
Dla RSMP zaszła istotna zmiana, z kalendarza skreślono Rajd Arłamów a dopisano Rajd Mikołowsko-Żorski (nazywany teraz będzie jako Rajd Śląska). Będzie to ostatnia, szósta runda Mistrzostw Polski, zaplanowana jest na 13-15 października. Rajd Śląska zostanie także rundą Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska. Organizacją nowej rundy zajmuje się Automobilklub Ziemi Tyskiej, którego aktualnie prezesem jest Pan Grzegorz Wróbel. Trasa rajdu prawdopodobnie będzie przebiegała w okolicach znanych z Rajdu Mikołowsko-Żorskiego, chociaż jak zapowiedział organizator, chciałby zaangażować w wydarzenie także stolicę Śląska – Katowice.
W naszej grudniowej ankiecie zadaliśmy miłośnikom rajdów pytanie: Który rajd powinien zostać dodany do kalendarza RSMP w 2017 roku?
W ankiecie odpowiedziano 1323 razy, oto wyniki:
- Rajd Arłamów: 77,1% – 1020 głosów
- Rajd Mikołowsko-Żorski: 22,9% – 303 głosy
Oddaj Swój głos na rajd, który chciałbyś widzieć w kalendarzu RSMP w 2017.
Jak podano na gali PZM kończącej sezon 2016 przyszłoroczne mistrzostwa będą składać się z siedmiu rund. Jedną niewiadomą w kalendarzu jest wybór między rundą w Arłamowie a Mikołowie. Działacze zostawili sobie (i organizatorom) czas na decyzję do 15 stycznia.
Chociaż głosowanie nie będzie miało wpływu na wybór rajdu to zapraszamy do wybrania swojego faworyta!
Wyniki głosowania będą na pewno siłą napędową dla organizatorów, która pokaże im, że ich starania kibice na pewno docenią!
- Rajd Arłamów 31.03-2.04*
- Rajd Świdnicki KRAUSE 21-23.04
- Rajd Gdańsk Baltic Cup szuter 26-28.05
- Rajd Zemaitija (Litwa) szuter 23-25.06
- Rajd Rzeszowski 03-05.08
- Rajd Nadwiślański 08-10.07
- Rajd Dolnośląski 28-30.09
- Rajd Mikołowsko-Żorski 13-15.10*
* wybór rundy do 15 stycznia 2017
Rozmawiamy z Jerzym Smagałą, który drugi raz z rzędu sięgnie po tytuł Mistrza w klasie Puchar Peugeot & Citroen. W wywiadzie mówi, o tym że wcześniej nie interesował się rajdami, też się ścigał, ale na bieżni. Pasję do rajdów odkrył dopiero po studiach. Jerzy, dzięki ciężkiej pracy, pokonuje swoje słabości, a jego odległe plany i marzenia stają się rzeczywistością. Swoją karierę rozpoczynał od Fiata Punto, przejechał nim 60 imprez amatorskich, a po zakupie Citroena Saxo przemierzał odcinki Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska. Plan na następny sezon – Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski. Jerzy nie zatrzymuje się w miejscu, swoją pasję łączy z celami zawodowymi, a także pomaga innym w rozpoczęciu rajdowej przygody.
Jerzy, wszystko wskazuje na to, że po raz drugi będziesz Mistrzem Pucharu Peugeot & Citroen. Sięgnąłbyś po ten tytuł jeszcze raz czy czas na coś nowego?
Myślę, że czas na coś innego. Już w zeszłym roku, po otrzymaniu tytułu Mistrza Puchar Peugeot & Citroen myślałem o rezygnacji. Chciałem zacząć jeździć w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Szukaliśmy sponsorów, ale niestety się nie udało. Dlatego pomyślałem, że pojedziemy jeszcze raz cykl Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska, aby udowodnić sobie i innym, że tytuł Mistrza w tamtym roku nie był zdobyty przez przypadek.
Jakbyś porównał ten sezon do poprzedniego?
Sezon 2015 zaczęliśmy spokojnie, wygraliśmy Rajd Oświęcimski w klasie, a na pozostałych zawsze byliśmy na podium, dzięki temu zdobyliśmy tytuł Mistrza. Obecny sezon był wymarzony, ponieważ potwierdziłem wszystkie swoje słabości i zalety. Teraz jestem przekonany, że czas opuścić Puchar i sprzedać samochód. Chcę się rozwijać, a żeby to zrobić muszę robić coś innego. Wygraliśmy wszystkie rundy, oprócz jednej Rajdu Mikołowsko – Żorskiego, na której spadliśmy na drugie miejsce przez incydent sportowy.
Co się stało na Rajdzie Mikołowsko – Żorskim?
Błąd organizatora. Straciliśmy dużo sekund, przed nami na odcinek wypuszczono wolniejszy samochód, Fiata Seicento. Gdyby nie ta sytuacja na pewno byśmy wygrali ten rajd.
Nie bałeś się, że ktoś może Ci zabrać tytuł sprzed nosa?
Przed pierwszym rajdem były największe obawy. Dużo osób z ligi amatorskiej przechodziło do Pucharu Peugeot & Citroen, dlatego nie wiedzieliśmy czego się po nich spodziewać, jakie mają auta czy trenują. Pierwszy rajd pokazał, że załogi, które do nas dołączyły potrafią jechać szybko, ale widać było niedoświadczenie paru z nich. Odcinki 7 km na trasach rajdu okręgowego, a 1,5 km w rajdach amatorskich to nie to samo. Zabrakło im zimnej krwi i chłodnego patrzenia, ponieważ doświadczenie na takich odcinkach jest bardzo ważne. Po tym rajdzie wiedzieliśmy, że nie zdobyliśmy tytułu Mistrza przypadkiem.
Wszystkie rajdy kończyliście na pierwszym miejscu w klasie oprócz wspomnianego Rajdu Mikołowsko – Żorskiego, jak oceniasz tegoroczny poziom trudności?
Było ciężko, każdy rajd to stres, że coś może nie wyjść. Znam moich rywali, jeżdżą naprawdę szybko. W Pucharze klasyfikowanych jest ponad 20 załóg, a poziom jest bardzo wyrównany, bo jeździmy podobnymi samochodami. Ważną rolę odgrywa tu przygotowanie do rajdu, w tym jest droga do sukcesu, musisz dopracować każdy szczegół.
Jak narodził się pomysł na stworzenie klasy Puchar Peugeot & Citroen?
Inicjatorami był Mateusz Karzyński i Sergiusz Lisowski. Twórcami tej klasy są ludzie, którzy w okresie przed stworzeniem Pucharu, w klasie K4 ścigali się z Hondami, a walka nie była wyrównana ze względu na inne parametry samochodów. Gdyby nie Puchar Peugeot & Citroen, to chyba nigdy nie zostałbym Mistrzem. Nie dogoniłbym Hondy, ponieważ Honda seryjnie ma 160 koni, a my 120. Nierówna walka sprawiła, że stworzyliśmy swój Puchar, a był już wtedy Puchar Cinquecento.
Dogoniłeś kiedyś Hondę?
Tak, moim największym rajdowym sukcesem był Rajd Ziemi Bocheńskiej w 2013 roku. Zdobyliśmy 2 miejsce w klasie K4 i 4 w klasyfikacji generalnej. Tym samym pokonaliśmy ponad 70 załóg. Ciężkie, deszczowe warunki podczas tego rajdu sprawiły, że nie musiałeś mieć mocnego samochodu, aby wygrać, technika miała tu większe znaczenie.
Podobno PPC jest jak rodzina, która wzajemnie się wspiera. Ma to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości?
To prawda. Jesteśmy jak rodzina. W każdej rodzinie są kłótnie, są członkowie rodziny bardziej lub mniej lubiani. Łączy nas wspólna pasja, jeździmy takimi samymi samochodami, mamy podobne budżety i razem dobrze się bawimy. Często także wymieniamy się częściami. Atmosfera może zacząć się psuć w momencie kiedy ktoś przesadzi z modyfikacją swojego samochodu. Ważne jest, żeby to była czysta i sprawiedliwa rywalizacja.
Od zawsze interesowałeś się rajdami?
Nigdy się nimi nie interesowałem. Od 16 roku życia do końca studiów trenowałem sprinty, byłem zawodnikiem Wawelu Kraków i AZS Politechnika Krakowska. Bardzo miło to wspominam. Na ostatnich zawodach, jak wracaliśmy z Poznania, z AMP to są Akademickie Mistrzostwa Polski, podszedłem do jednego znajomego, który coś kombinował z rajdami, pomyślałem, że może też bym spróbował, choć nie miałem pojęcia czym są rajdy i jak to wygląda. Wcześniej wiedziałem, że jest Hołowczyc, Kulig, Kuzaj i tyle.
To był Twój pierwszy krok w karierze rajdowej?
Moją karierę z rajdami rozpocząłem od zakupu samochodu, był to stary Fiat Punto, jeszcze wtedy nie wiedziałem, że ten samochód nie nadaje się do rajdów. Nie był konkurencyjny, miał silnik 1.2, taki sam jak Fiaty Seicento ważące 150 kg mniej. Mimo wszystko wyjeździłem tym samochodem około 60 imprez amatorskich, byłem tak wkręcony, że jeździłem tydzień w tydzień na różne imprezy. Bez problemu udało mi się wyrobić licencję, choć wtedy nie było to takie łatwe, trzeba było mieć 125% czasu najlepszego, czyli nie mogłeś być ostatni. Wszystko to jednak bardzo długo trwało. W internecie na forach szukałem pomocy, jedna osoba zdeklarowała się, że to zrobi. W KJS jeździłem 2 lata, od 2008 roku, w mojego Fiata Punto włożyłem bardzo dużo pieniędzy, które nic mi nie dały. Później kupiłem Citroena Saxo, którego teraz sprzedaje. To auto było ze mną 6 lat.
Dużo tych rajdów amatorskich, miałeś jakieś plany na poważniejsze starty?
Puchar Polski czy Mistrzostwa Polski były dla mnie wtedy czymś bardzo odległym, jakikolwiek start w nich nie przeszedł mi przez myśl. Na jednej z imprez, kolega namówił mnie na wzięcie udziału w Rajdzie Transportowca, była to runda z RSMŚL. Nie wiedziałem jak się do tego zabrać, ale wszystko mi wyjaśnił, jak wyrobić licencje i jak się do tego przygotować. Do rajdu byłem gotowy, ale cztery dni przed moim debiutem, mój pilot zrezygnował, byłem przerażony, nie wiedziałem co zrobić. Pamiętam, że ktoś zaproponował mi pilota, Konrada Giergiela, miałem do niego zadzwonić, żeby ze mną pojechał, zgodził się i tak wszystko się zaczęło. To z nim przeszedłem tą długą, ciężką drogę, bo aż 4 lata zajęło nam dojście do tego etapu, w którym teraz jesteśmy. Pierwsze dwa lata były najgorsze, samochód nie dojeżdżał, psuł się, popełnialiśmy mnóstwo błędów.
Konrad był Twoim jedynym pilotem?
Oprócz Konrada jeździłem z co najmniej czterema innymi pilotami. Konrad został, bo jest dla mnie dobrą osobą, dobrze dyktuje, umie wytrzymać presję towarzyszącą podczas rajdu. Potrafi zmienić tempo jak jadę za szybko albo za wolno, choć dawno nie słyszałem komendy, żebym jechał szybciej, raczej mnie uspokaja. Słucham mojego pilota i ufam mu.
Z Konradem wyjeździłeś większość swoich imprez rajdowych, wydaję mi się, że ciężko byłoby go zmienić na kogoś innego.
Podobno zmiany są potrzebne, ale ja na razie jej nie potrzebuje. Jest dobrze, mamy wspólne cele, do których razem dążymy. Przed nami bardzo poważny plan. Mamy świadomość z Konradem, że samemu nie udźwigniemy kolejnego sezonu zwłaszcza w RSMP. Sam większość rzeczy finansuję, z małą pomocą Avatara. Raz znajomi zrobili mi niespodziankę urodzinową i pokryli koszty wpisowego na Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza w Wieliczce.
Sponsor – w jaki sposób można go uzyskać? Czy dobre wyniki podczas rajdu wystarczą czy potrzeba czegoś więcej? Bo chyba z jego znalezieniem jest często problem.
Jestem pewny, że sponsora nie zdobywa się mając tylko dobre wyniki, są kierowcy, którzy nie mając w ogóle wyników, mają wielu sponsorów. Myślę, że znajomości są kluczem do zdobycia sponsora, ale też trzeba sobie na to solidnie zapracować tzn. wydrukować niezbędne materiały promocyjne, poświęcić mnóstwo czasu na chodzenia i szukanie sponsorów. Problem z nimi wynika z tego, że w Polsce rajdy nie są popularne i są często negatywnie odbierane przez społeczeństwo.
Biorąc udział w rajdach musisz liczyć się z wieloma poświęceniami, nie sprawia Ci to problemu?
Sprawia mi to problemy, zaraz po rozmowie idę znowu coś robić, codziennie pracuje od 7 do 20, żeby jeździć w rajdach, prowadzę własną szkołę, a większość swoich oszczędności inwestuję w rajdy.
Jak reagują Twoi bliscy na istniejące ryzyko? Rajdy to przecież nieprzewidywalny sport.
W mojej rodzinie sporty ekstremalne są na porządku dziennym, więc rajdy nie robią specjalnego wrażenia pod kątem bezpieczeństwa. Moja żona i brat uprawiają wspinaczkę, wydaje mi się że ten sport jest bardziej ekstremalny. Uważam, że jeśli w samochodzie wszystkie elementy bezpieczeństwa są zachowane, to ten sport staje się bezpieczniejszy od poruszania się po normalnych drogach. Większy wpływ masz na to co dzieje się na twoim odcinku, niż na co dzieje się na drodze publicznej.
W rajdach jeździsz już 8 lat, nie boisz się jadąc na odcinkach? Czy przez ten czas stało się coś co szczególnie zapamiętałeś, jakaś sytuacja, w której byłeś na krawędzi?
Na odcinku się nie boję, bo są emocje, ale gdy z niego zjeżdżasz zdajesz sobie sprawę jak było blisko. Schodzi z ciebie adrenalina i patrzysz na wszystko chłodną głową. Raczej jeżdżę rozsądnie. Staram się nie przekraczać granicy, bo mam świadomość, że nie mam drugiej szansy. Jeżeli rozwaliłbym rajdówkę, to nikt mi jej nie zbuduje w ciągu miesiąca. Chociaż miałem sytuacje niebezpieczne, nawet na ostatnim Rajdzie Opolskim, na czwórkowym zakręcie przy opadach deszczu i 110 km/h pojawił się poślizg podsterowny, niewiele z tym możesz zrobić. W rajdach okręgowych miałem także bliskie spotkanie z ogrodzeniem czy z sosną, powodem były głównie kwestie opisu.
Myślałeś kiedyś nad rezygnacją z rajdów?
Na razie nie, obecnie wiążę rajdy zawodowo. Zajmuję się szkoleniem kierowców, a teraz będę skupiał się na Akademii Przyszłego Kierowcy Rajdowego.
Akademia Przyszłego Kierowcy Rajdowego, coś co udało Ci się stworzyć, aby pomóc ludziom rozpocząć przygodę z motosportem. Czym był inspirowany ten pomysł i jak do niego podchodzisz?
Pomysł jest prosty, chcę pomóc młodym ludziom rozpocząć przygodę ze sportem samochodowym. Z własnego doświadczenia wiem ile czasu spędziłem na to, żeby dowiedzieć się pewnych rzeczy. Myślę, że warto dzielić się swoją wiedzą z innymi. Ludzie bez siły zaparcia mogą szybko zniechęcić się do uprawiania tego sportu. U mnie bardzo długo to trwało, choć i tak znalazły się osoby, które mi pomogły. Na szkoleniach z bezpiecznej jazdy spotykam ludzi, którzy chcieliby coś więcej, spróbować czegoś innego, więc czemu nie dać im szansy?
Masz jakiegoś rajdowego idola?
Nie mam idola, bo wcześniej nie interesowałem się rajdami. Oczywiście są zawodnicy, którzy robią na mnie wrażenie na przykład Wojciech Chuchała, były Mistrz Polski, który niestety nie mógł obronić tego tytułu z powodu braku sponsora. Dwa razy miałem okazje się z nim spotkać, bardzo skromny chłopak. Wojtka przede wszystkim wyróżnia to, że swoim wysiłkiem zasłużył na ten olbrzymi sukces. W dodatku w tym roku w Mistrzostwach Europy, w klasie ERC 2, udało mu się zdobyć tytuł Mistrza.
Niejednokrotnie spotykałam się z określeniem, że rajdy uzależniają, utożsamiasz się z nim?
Myślę, że tak, lubię adrenalinę, wydaję mi się, że nie dałbym rady nie jeździć przez rok. Nie oglądam też rajdów i nie wiem czy pojadę na tegoroczną Barbórkę Cieszyńską jako widz, bo nie wiem czy wytrzymam. Inni będą jeździć, a ja nie, zdecydowanie wolę być po tej drugiej stronie.
Dziękuję za rozmowę, mam nadzieję, że Twoje plany zamienią się w rzeczywistość i niedługo zobaczymy Cię w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Trzymamy kciuki!
Rozmawiała Angelika Gwiazda
- Kajetan Kajetanowicz i Jarek Baran zwyciężyli w Rajdzie Rzeszowskim – 7. rundzie Rajdowych Mistrzostw Europy ERC.
- Maksymalna skuteczność Kajetana i Jarka – Polacy zdobyli w Rzeszowie 39 na 39 możliwych do zdobycia punktów;
- Wszystkie 13 oesów Rajdu Rzeszowskiego załoga LOTOS Rally Team ukończyła w pierwszej trójce, w tym aż 8 na pierwszym miejscu;
- 76 punktów przewagi – Rajdowi Mistrzowie Europy umocnili się na prowadzeniu w klasyfikacji FIA ERC;
- Kajetanowicz i Baran zwyciężyli w klasyfikacji obu etapów polskiej rundy europejskiego czempionatu.
Kajetan Kajetanowicz: – Od sportowców walczących na najwyższym poziomie oczekuje się nie tylko wyników, determinacji, zaangażowania, profesjonalizmu, ale także umiejętności myślenia i kalkulowania w trudnych momentach. W rajdach musimy sobie z tym radzić w ciągu ułamków sekund, niejednokrotnie przy dużym zmęczeniu, wysokim tętnie, kiedy temperatury w samochodzie nas nie rozpieszczają. Taki trudny dla nas moment nadszedł dziś, kiedy ruszaliśmy na finałową pętlę rajdu, mając kilkadziesiąt sekund przewagi. Musieliśmy dobrze przemyśleć, co robimy i jak zrealizować nasz cel bez podejmowania zbędnego ryzyka. Wykonaliśmy plan, dlatego jestem dumny z całego zespołu i naszej wygranej. Odnieśliśmy ją w swojej ojczyźnie, choć to nie był to wcale mój domowy rajd, jak sądzili nasi zagraniczni konkurenci, bo mieszkam 300 km od Rzeszowa. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że cieszę się dziś może nawet tak, jak wtedy kiedy zdobywałem tytuł Mistrza Europy.
Jarek Baran: – Na pewno nie był to łatwy rajd – szybka, techniczna trasa i wymagający konkurenci, ale takie są właśnie Mistrzostwa Europy. Bardzo podoba mi się ta zmodyfikowana trasa z odcinkami na południe od Rzeszowa. Długie, bardzo szybkie oesy z dużą liczbą cięć i jeszcze większa ilością słupków ograniczających cięcia. Wbrew pozorom to unikalne utrudnienie wymaga właściwego opisu i jest sporym wyzwaniem dla załogi. Chyba znaleźliśmy na to właściwy sposób.
Od 28 do 29 maja na Kaszubach odbywał się 12. Rajd Gdańska, czyli 2. runda Castrol Inter Cars Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Po zaciętej rywalizacji na pierwszej pozycji w klasyfikacji generalnej uplasował się Filip Nivette wraz z pilotem Kamilem Hellerem. Tym samym wyprzedzili Jarosława Kołtuna i Ireneusza Pleskota o 1,1 sek.
Rajd ciężki, wymagający, w całości szutrowy dawał się we znaki niektórym zawodnikom. Pogoda także robiła niespodzianki. Gdy w piątek jeszcze było sucho i przyjemnie, tak w sobotę uczestników przywitał deszcz. Jednym z problemów był dobór opon. Jechali na wyczucie.
Pechowy rajd między innymi dla Zbigniewa Staniszewskiego i Sebastiana Rozwadowskiego (Ford Fiesta), którzy po pierwszym oesie byli liderem rajdu. Komplikacje pojawiły się podczas trzeciego odcinka, którego nie ukończyli z powodu uszkodzenia półosi w rajdówce. Nieszczęście spotkało także załogę Jakuba „Colina” Brzezińskiego, który jechał wraz z pilotem Bartłomiejem Bobą (Ford Fiesta R5). Na dziewiątym odcinku mieli wypadek, uderzyli w drzewo.
Wchodząc w lewy zakręt przez szczyt wysokim biegiem ustawiłem auto pod dużym kątem. Niestety ten bieg był za wysoki, żeby to wyciągnąć i auto „zdechło” obrotami na wyjściu i zostaliśmy wewnątrz zakrętu gdzie było drzewo. – mówi Jakub „Colin” Brzeziński na swoim Facebook’u
Rajdy to taka dyscyplina sportu, gdzie jeden, nawet mały błąd może nieść ze sobą olbrzymie konsekwencje. Dlatego tak ważna jest koncentracja i skupienie. Ten rajd był na pewno specyficzny dla zawodników. W sobotę odcinki przeprawowe, a w niedziele szybkie i przyjemne.
Końcowa klasyfikacja uległa dużej zmianie. Po pierwszym dniu na czele dominował Jarosław Kołtun wraz z Ireneuszem Pleskotem (Ford Fiesta R5). Ostatnie odcinki rajdu zapowiadały, że to właśnie oni będą zwycięzcami. Jednak losy się odwróciły. W ostatnim momencie Filipowi Nivette i Kamilowi Hellerowi (Skoda Fabia R5) udało się im ich pokonać. Ostatecznie o 1,1 sek byli szybsi.
Trzymaliśmy was w napięciu do ostatniego odcinka. Obróciliśmy się dzisiaj na pierwszym odcinku drugiej pętli, myślałem, że to koniec, że nie mamy już szans. Zaatakowaliśmy na następnym odcinku. Jestem bardzo szczęśliwy, włożyłem w to bardzo dużo pracy. Od roku pracuje nad kondycją fizyczną, mentalną, biegam, trenuje. Widać, że ciężka praca przynosi efekty. To jest po urodzeniu mojej córki najszczęśliwszy dzień w życiu. – mówi zwycięzca rajdu Filip Nivette.
Na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej znalazł się Łukasz Habaj wraz z Jackiem Spentanym (Ford Fiesta R5). Do lidera zabrakło im 25,6 sek.
Brak doświadczenia, bo popełniłem błędy w doborze ogumienia. Dzisiaj już na ostatniej pętli to przekreśliło nasze szanse na zwycięstwo, chociaż przez moment myślałem, że było to możliwe. Ogólnie jestem zadowolony, zebraliśmy dużo doświadczeń. Ostatni raz na szutrze jechałem 3 lata temu. – tak podsumowuje rajd Łukasz Habaj, obecny Mistrz Polski.
Pełne wyniki można znaleźć tutaj.
źródło: www.autoklub.pl
W ostatni piątek (15 kwietnia) o godzinie 17:30 ruszył 44. Rajd Świdnicki czyli 1. Runda Castrol Inter Cars Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski 2016. Zwycięzcą rajdu po raz drugi z rzędu został Grzegorz Grzyb wraz z pilotem Robertem Hundlą (Ford Fiesta R5). Rajd przyniósł wiele emocji zawodnikom i kibicom.
Rajd Świdnicki to jeden z najstarszych rajdów w Polsce. Cieszy się dużą popularnością wśród miłośników motoryzacji i sportów motorowych. Odcinki specjalne położone są na Dolnym Śląsku. W dniach rajdu stał się on miejscem hucznego kibicowania i szybkiej jazdy. Zebrały się tam najlepsze załogi rajdowe – lista startowa liczyła 60 zawodników.
Rajd trwał od 15 do 17 kwietnia, w piątek odbyła się Ceremonia Startu, a w sobotę rozpoczęła się jazda. Odcinki były trudne i wymagające, a konkurencja silna i szybka.
Rajd był bardzo ciężki, rywalizacja była zacięta. Wszyscy konkurenci jechali niesamowicie szybko. Cieszę się, że to my wytrzymaliśmy ciśnienie i nie popełniliśmy dużo błędów. Każdy miał swoje problemy, ale jak wiadomo rajdy są trudną dyscypliną i trzeba być maksymalnie skoncentrowanym przez cały czas. – podsumowuje Grzegorz Grzyb na mecie rajdu.
Za nim drugi na metę dojechał Jakub Brzeziński wraz z Bartłomiejem Bobą (Ford Fiesta R5).
Wjeżdżałem na start z numerem 3, ryczałem ze szczęścia „co ja tutaj robię”. Teraz wjeżdżamy na metę Rajdu Świdnickiego z numerem 2. Niesamowity dzień. Udało się trafić z ustawieniami i pojechać prosto po czas, a nie po to aby zostać na drodze. Szkoda Łukasza, który popełnił błąd. Fajnie móc walczyć z takimi dżentelmenami jak Rajdowy Mistrz Polski. Reszta sezonu będzie pewnie bardzo ciekawa.– podsumowuje Jakub Brzeziński.
Podium uzupełniają Jarosław Kołtun i Ireneusz Pleskot (Ford Fiesta R5), którym do lidera brakło ponad 2 minut. To jeden z lepszych wyników w ich karierze. Za nimi na czwartej pozycji uplasowali się Maciej Rzeźnik i Bogusław Browiński (Ford Fiesta Proto) – zadowoleni ze swojego startu w rajdzie.
Jesteśmy na mecie, jesteśmy zadowoleni. Samochód się świetnie spisywał. Musimy się do niego przyzwyczaić, potrzeba troszkę czasu. Mimo wszystko jesteśmy dobrze nastawieni, tym bardziej, że podczas drugiego dnia dobrze trafialiśmy z ustawieniami. Powinno być dobrze na kolejnych rajdach.
Oficjalne wyniki 44. Rajdu Świdnickiego
fot. Dominik Kalamus