Przejdź do treści

#1 Obrotomierz – burak a kierowca z klasą

Dobry kierowca i jego cechy

Burak a dobry kierowca.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam jaki  był pierwszy samochód, którym miałem przyjemność kierować. Pamiętam za to jedno – od zawsze zastanawiałem się, jak zostać dobrym kierowcą, a bardziej – kierowcą z klasą, bo tacy też zaszczepili we mnie miłość do motoryzacji.

Jakie są warunki,  które należy spełnić, by zyskać to miano i być kimś więcej, niż kolejnym drogowym przeciętniakiem?  Z perspektywy czasu i kilometrów wydaje mi się jednak, że znalazłem odpowiedź na to pytanie. I jest ona bliżej, niż przypuszczałem.

Dobry kierowca – czy złoty środek istnieje?

Dobrego kierowcę kojarzymy przede wszystkim z konkretnymi umiejętnościami i stażem. Pierwsze to radzenie sobie zarówno z poślizgiem podsterownym, jak i nadsterowym. Drugie to stan liczydła pokazującego przebieg. To taki schemat, mający w sobie sporo prawdy, ale nadal tylko schemat. Drogowa rzeczywistość udowadnia, że nie można generalizować. Wszystko zależy od naszego podejścia do jeżdżenia samochodem. Ważny jest olej zarówno w silniku, jak i w głowie.

Teoria a praktyka – Wszyscy jesteśmy ludźmi

Do rzeczy – jechałem ostatnio spokojnie w obszarze zabudowanym. Prędkość dopuszczalna, Justin Timberlake na głośnikach i świat ograniczony do moich czterech kółek, plus  to, co w najbliższej odległości. Ten błogi stan brutalnie przerwało pojawienie się naprzeciwko mnie najnowszego Golfa VII, który włączał się do ruchu, „wyjeżdżając” z posesji. Zahamować udało mi się w ostatniej chwili. Podjechałem kawałek, by zobaczyć twarz feralnego debila. Okazał się nim na oko 30-letni mężczyzna w garniturze. Zgrzytał ze złości zębami, mając świadomość swego buractwa, z którego zresztą był dumny.

Uchyliłem szybę i wytłumaczyłem grzecznie, że jeśli jeszcze raz powtórzy tego typu „manewr” nie zatrzymam się, a przywalę prosto w niego. Popularnego Passata B5 nie szkoda, VII generacji  Golfa owszem, więc odpowiedź na pytanie kto z nas ma więcej do stracenia, wydaje się oczywista. Moje napomnienie traktujcie ze sporym dystansem, bo przecież nigdy bym tak nie zrobił, ale przedstawiam fakty. Był to kolejny przykład bezmyślności na drodze, z jaką miałem nieprzyjemność spotkać się tamtego dnia. Pocieszyłem się myślą, że zapamiętam to zdarzenie i wykorzystam je w tekście, który właśnie czytacie. Nawiasem mówiąc, wspomniany Golf VII wyjechał za mną z piskiem opon, wymuszając pierwszeństwo na kolejnym aucie.

Ile ludzi tyle przypadków – razy dwa!

Doskonale pamiętam jeszcze jeden przypadek – Toyota Avensis, którą miałem okazję prowadzić, o mały włos nie przywitałaby się czołowo z Porsche Cayenne. Z winy Porsche oczywiście, które nie mając cierpliwości, by poczekać minutę za stojącym na przystanku autobusem, postanowiło wyprzedzić go na ciągłej linii, a wjeżdżając przy okazji na przeciwległy pas ruchu. Mężczyzna w Porschaku spanikował i skręcił w ostatniej chwili. Postanowiłem skomentować jego zachowanie wymownym popukaniem się w głowę i lekkim przekleństwem pod nosem, które zwykłem czynić wobec takich idiotów.

Tak jak bycie wieśniakiem nie związane jest z tym, że mieszkasz na wsi, a z tym, jak się zachowujesz, tak bycie gówniarzem na drodze nie jest uwarunkowane od tego ile masz lat i czym jeździsz. Część z kierowców nigdy nie dorasta i fakt, że przejechali 150 000 kilometrów więcej, niż na przykład student III roku Zarządzania, jest bez znaczenia, jeśli nie respektują oni przepisów ruchu drogowego.

Bycie burakiem to nie posiadanie zajechanej do granic możliwości BMW e36. To mentalność, która u niektórych nigdy się nie zmienia. Nie mówię tego dlatego, że pozjadałem wszystkie rozumy, ale dlatego, że tak wygląda drogowa rzeczywistość. Zgodnie z powyższym nie zawahałbym się określić  40-latka mianem gówniarza, jeśli na takie miano zasłużyłby swoim zachowaniem. Bycie „dobrym kierowcą” nie oznacza, że musisz umieć „latać na ręcznym”, czy „zamykać” licznik na drodze krajowej. Jasne, że są to umiejętności widowiskowe, ale na wszystko jest czas i miejsce. Warto także pamiętać, że nie każdy samochód nadaje się do popisów ze względu na swoją specyfikę, ale to akurat temat na inny felieton. Jakie są więc cechy kierowcy z klasą, czyli po prostu dobrego kierowcy?

Umiejętności i kultura to cechy dobrego kierowcy

Kwestię umiejętności, na przykład wychodzenia z poślizgów, możecie zostawić na później. Nawiasem mówiąc, najlepszą metodą na radzenie sobie z nimi jest… nie wpadać w nie. W przeważającej większości przypadków wynikają one z niedostosowania przez kierowcę prędkości do warunków panujących na drodze. Dlatego też wszystko zaczyna się w głowie, co nie oznacza, że nie zachęcam do zapisu na specjalne kursy, gdzie poślizgi możecie poćwiczyć. Trochę to kosztuje, bo zimą nasza czcigodna policja za doszkalanie się na pustych parkingach w zakresie kontrolowania samochodu w sytuacjach awaryjnych wlepia mandaty, no ale co poradzę… Tak już w Polsce jest.

Kierowca z klasą przestrzega przepisów ruchu drogowego. Jest uprzejmy. Nie wyprzedza na trzeciego, nie zamyka licznika w centrum, nie wymusza pierwszeństwa przejazdu – mówiąc krótko, nie jest burakiem. Wie, kiedy może sobie pozwolić na wyższe obroty, a kiedy nie. Potrafi dobrze ocenić sytuację i przewidywać zachowanie innych uczestników ruchu drogowego. Dla przykładu, kiedy z daleka widzi zapalające się żółte światło, nie przyspiesza. Dobry kierowca dba o stan techniczny swojego auta, by mieć pewność, że ono nigdy go nie zawiedzie. Poza tym, w jego słowniku nie istnieje formuła „może zdążę”. Był pewien kierowca czarnego BMW, który o tym zapomniał. Na czerwonym świetle z prędkością 130 km/h przywalił w mojego kolegę, który właśnie przechodził przez pasy. Chłopak przeleciał już martwy około 30 metrów, po czym uderzył głową w betonowy słup. Nic z niego nie zostało. W przeciwieństwie do BMW, które można wyklepać i kierowcy, który myślał, że zdąży.

Zmieniać biegi, ruszać z miejsca, włączyć wszystkie światła – tego nauczy się byle dureń. W jeżdżeniu samochodem nie ma nic trudnego pod warunkiem, że nie zaliczasz się do grona gówniarzy, które uważa, że droga to tor wyścigowy, a prowadzi Cię Krzysztof Hołowczyc ( powiedziałbym raczej, że Święty Krzysztof). Sam lubię przycisnąć, ale wiem gdzie mogę to zrobić, i jak bardzo.

Poza tym, co polecam każdemu,  jeżdżę normalnie, z poszanowaniem każdego uczestnika ruchu. Pamiętajmy, że bycie gówniarzem na drodze to nie wiek, czy staż, a Twoje zachowanie. To, co cenię sobie na drodze to klasa. I dotyczy ona nie tyle poruszania się najnowszym Lexusem GS500, co reakcji w określonych sytuacjach. Nawet początkujący kierowca 25-letniego Golfa, w porównaniu do tego, co możemy zaobserwować na co dzień, może być kierowcą najwyższej kategorii.

Krystian Pomorski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.