Przejdź do treści

GP USA na torze w Austin – podsumowanie

Huragan Patrycja nieźle nam namieszał podczas ostatniego weekendu Grand Prix na torze COTA w Austin. Zawsze powtarzam „znajdź pozytyw w tej beznadziejnej sytuacji” a takowym była zacięta rywalizacja podczas niedzielnego wyścigu. Bez dwóch zdań była to najlepsza runda sezonu, albo na bank plasująca się w pierwszej trójce. Gusta są różne przecież…

US_G_002

Deszczowa pierwsza sesja treningowa, odwołana druga, deszczowa trzecia, niedokończone kwalifikacje mówiły wyraźnie jedno – będzie się działo i to bez względu na to, czy będzie nadal lało czy nie. Czego byliśmy świadkami? Cóż, po pierwsze porażki Nico Rosberga. To trzeba podkreślić, bo kierowca Mercedesa zaliczył podczas tego jednego wyścigu mnóstwo wpadek. Czy Lewis Hamilton zasłużył na mistrzostwo? Moim zdaniem owszem. Był bez wątpienia najlepszy podczas całego sezonu, nic nie było w stanie go rozproszyć. Co innego Nico… Gdzie szukać przyczyny? Cóż, miał pecha, awarie bolidu no i narodziny córeczki też mogły zrobić swoje. Romain Grosjean niedawno przyznał, że gdy zostajesz ojcem to twój tok myślenia ulega zmianie – styl jazdy też. 10 razy zastanowisz się czy coś zrobić czy nie, wcześniej byś się nie zastanawiał wcale. Może to właśnie spotkało Nico i Kimiego Raikkonena, który przecież też niedawno został tatusiem.

Na wielką pochwałę zasługuje dyspozycja stajni Red Bull. Szczerze nie spodziewałam się tego, że to właśnie stajnia z Milton Keynes w początkowej fazie wyścigu będzie tak ostro walczyć z kierowcami Srebrnych Strzał. Niestety ich dobra passa nie trwała do samej mety – Kvyat stracił panowanie nad bolidem i wylądował na bandach, a Ricciardo po kilku kontaktach ostatecznie został sklasyfikowany na dziesiątym miejscu.

Cuda działy się też w środkowej części stawki. Po raz kolejny Sebastian Vettel udowodnił, że zwycięstwa jakie odnosił nie były tylko zasługą dobrego bolidu, który rzekomo miał maskować braki kierowcy. Niemiec mając na karku karę za wymianę silnika linię mety przekroczył jako trzeci.

Wyścig pełen emocji, obfitujący w najróżniejsze manewry wyprzedzania i błędy kierowców, którzy tracili panowanie nad bolidami wjeżdżając na mokrą część toru. Samochód bezpieczeństwa musiał wyjeżdżać kilka razy. Kibice, którzy szczęśliwie dotarli na tor otrzymali naprawdę dobre show. Show, które w żaden sposób nie było wyreżyserowane, a prawdziwe. Show, które chciałoby się oglądać co weekend GP. Może to recepta na sukces? Jedna sesja treningowa, kwalifikacje i do dzieła?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.