Przejdź do treści

Kupujemy samochód używany – cz.1

Lato sprzyja zakupom, co dotyczy także świata motoryzacji. Postanowiłem raz jeszcze, uzbrojony w nowe doświadczenia i szereg Waszych pytań, napisać artykuł na temat zakupu samochodu używanego. W internecie znajdziecie wiele poradników na ten temat, a z każdego można wynieść coś konstruktywnego. Na co zwrócić uwagę podczas oględzin Waszych wymarzonych „czterech kółek”? O tym, i o wielu innych aspektach związanych z motoryzacją, w artykule poniżej.


Nie ukrywajmy – każdy z nas, decydując się na zakup auta, ma z góry upatrzony konkretny model, albo kilka, które (przynajmniej w teorii) najlepiej spełniają nasze oczekiwania. Dobrze jest wiedzieć, czego się chce, ale w pewnych sytuacjach może to działać na naszą niekorzyść. Nawet kiedy mamy okazję oglądać, czy jechać samochodem naszych marzeń, nie możemy podchodzić do niego bezkrytycznie. Jeśli nie czujemy, że będziemy w stanie to zrobić, warto zabrać ze sobą kogoś, kto zna się na samochodach, i będzie w stanie ocenić auto bardziej pod kątem ogólnej sprawności.

Miernik prawdę Ci powie

Miernik lakieru, najlepiej elektroniczny, to jedno z najbardziej przydatnych urządzeń, jakie możemy zakupić w celu weryfikacji przeszłości samochodu. Zanim przystąpimy do działania warto rozeznać się, z jakich materiałów zbudowany jest pojazd, którego oględzin chcemy dokonać. Większość budżetowych mierników działa tylko na stali. Jeśli uznamy, że będzie nam to potrzebne, to zadbajmy, by miał również możliwość zmierzenia elementów wykonanych z aluminium.

Auto należy sprawdzać kawałek po kawałku – nie w pięciu miejscach na całej karoserii, a przynajmniej w paru punktach na każdym elemencie. Sondę miernika należy przyłożyć płasko do powierzchni lakieru. Jest to bardzo istotne – nawet nieznaczne odchylenie może zaowocować zafałszowaniem pomiaru. Prawidłowa grubość powłoki lakierniczej różni się w zależności od miejsca, które sprawdzamy. Przykład? Na słupkach wynik zawsze będzie mniejszy, względem pozostałych elementów. Nie wymagają one zabezpieczenia aż w takim stopniu, jak chociażby progi, czy drzwi.

Trudno powiedzieć, jakie wskazania na mierniku są prawidłowe, ponieważ każdy samochód jest inny.  Zdarza się, że już w fabryce wykonuje się podwójne malowanie celem lepszego zabezpieczenia powierzchni. Z doświadczenia mojego i podległych mi specjalistów myślę, że możemy ująć to tak:

W większości samochodów naszych podejrzeń nie powinien wzbudzać  wynik DO około 270 mikronów. Wartość powyżej tego progu może oznaczać, że element był ponownie lakierowany. 400 mikronów i w górę oznacza, że pod spodem znajduje się szpachla. Najczęściej spotkacie się z nią podczas oględzin drzwi, nadkoli, progów i słupków.  Pamiętajcie również o tym, by porównywać grubość powłoki lakierniczej na takich samych elementach – lakieru na jednym ze słupków ma być tyle samo, co na przeciwległym.

Kiedy dokonaliśmy już sprawdzenia lakieru na karoserii, należy przystąpić do obejrzenia samochodu w jego najbardziej newralgicznych miejscach. Należy zwrócić uwagę na spasowanie poszczególnych elementów np. maski z lampami, zderzaka z nadkolem, drzwi do drugich drzwi. Jeśli dostrzeżemy tam szczeliny nienaturalnej wielkości może to oznaczać, że dany element był wymieniany. Warto również zwrócić uwagę na śruby. Śruby mocujące maskę, czy drzwi z biegiem lat ulegają znacznemu zabrudzeniu. Jeśli są  w nienagannej czystości to znak, że stosunkowo niedawno były malowane. Polecam również porównać rocznik produkcji szyb, z rocznikiem samochodu w dowodzie rejestracyjnym. Jeśli dzieli je różnica kilku lat, wnioski nasuwają się same.

Mityczny przebieg

W tym akapicie miałem napisać o wnętrzu, ale przejdziemy do czegoś mocniejszego – do przebiegu kilometrów. Z wnętrzem najczęściej łączy się bezpośrednio. Do rzeczy.

Przede wszystkim należy odpowiedzieć sobie na pytanie – co kupuję? Samochód i jego stan faktyczny, czy przebieg? Smutna prawda jest taka, że w Polsce ludzie kupują przebiegi. Typowa sytuacja: znajomy,  który przez miesiąc nie mógł sprzedać zadbanego Passata 1.9 TDI z przelotem 370 000 km, już po tygodniu sprzedał go, ale „skręconego” o 30%. Nie ma nic gorszego, niż dyskwalifikowanie auta ze względu na przejechane kilometry. I nie może dziwić fakt, że niemal każdy sprowadzany z Niemiec „cukiereczek” ma na blacie poniżej 250 000 km. A to, że po raz drugi, czy trzeci to już akurat mało istotne.

Kręci się auta, szczególnie sprowadzane z Zachodu, już nawet trzy lata po ich wyjechaniu z salonu. Szczerze? Pełne zweryfikowanie historii kilkuletniego samochodu jest bardzo często niemożliwe. Należy zrobić wszystko, by dociec prawdy – zażądać wszelkich dokumentów, adresu do warsztatu, w którym auto było serwisowane, a także (o ile to możliwe) faktur za części. Niegłupim pomysłem jest wykupienie za parę złotych raportu na temat samochodu o określonym numerze VIN. Ten numer kryje w sobie wiele cennych informacji. Mowa chociażby o tym, że auto o danym VIN-ie mogło zostać zachowane w bazie danych ubezpieczyciela, który wypłacał odszkodowanie w przypadku kolizji.

Nie ma zasady, jak powinno wyglądać auto z przebiegiem 80 000, 150 000, czy 250 000 kilometrów. Wszystko zależy od tego jak było eksploatowane na przestrzeni lat, i gdzie. Często jest tak, że o wiele bardziej opłaca się zainwestować w samochód z przelotem 220 000 km, który jeździł jedynie po autostradach, niż w taki, który przez lata męczył się po mieście na dystansie 10 km dziennie. Dotyczy to szczególnie samochodów wyposażonych w silnik diesla, a do tego dwumasowe koło zamachowe oraz turbosprężarkę.  Ani jedno, ani drugie nie lubi jazdy na krótkich odcinkach. O wszelakich filtrach DPF i zaworach EGR, które lubią się zapychać, nie wspomnę.

Może się więc okazać, że auto z przebiegiem ponad 200 000 kilometrów jest w lepszym stanie, niż to z 80 000. Na autostradzie nie używa się sprzęgła w ogóle, w mieście – co chwila. Nie ma więc zasady, w jakim stanie będzie samochód po przejechaniu X tysięcy kilometrów. Tyle od strony technicznej.

Wnętrze nie zawsze zgodne z prawdą

Wnętrze może powiedzieć nam dużo o kilometrach, ale pamiętajmy, że sprzedawcy w kilkuletnich samochodach mogą stosunkowo tanio wymienić elementy, które świadczą o tym, że cyferki na liczniku nie mówią całej prawdy. Przykładem tego jest wytarty mieszek gałki skrzyni biegów. Na allegro zamiennik ze skóry sztucznej kupi się już w cenie 50 złotych. Co za problem powiedzieć, że dziecko pocięło oryginalny, stąd ta zmiana? Żaden. I nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować.

Podobnie sprawa wygląda w przypadku stanu foteli, czy plastików. Powycierane w kilku miejscach świadczą o tym, że samochód ma „swoje” przejechane. Z drugiej strony, ostrzegawcza lampka powinna zapalić sie nam, kiedy w 15-letnim samochodzie jakiś element wykończeniowy wygląda, niczym wprost z salonu. Może to świadczyć o jego wymianie, bo wbrew pozorom popularny samochodowy kosmetyk  PLAK nie sprawia, że plastiki wracają do nowości.

Krystian Pomorski

Następna część poradnika już za tydzień! Śledź magazyn Mototrends, by mieć dostęp do większej ilości artykułów. Możesz także napisać do autora.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.