Przejdź do treści

Rajdy uzależniają na zawsze – wywiad z kierowcą rajdowym Szymonem Szymoniakiem

Rozmawiamy z Szymonem Szymoniakiem. Od lat pasjonat sportów motorowych. Swoją przygodę z rajdami rozpoczął w 2005 roku, jako kierowca Forda Escorta – jego pierwszy samochód. Mimo licznych przeszkód pasja go nie opuszcza. Na co dzień instruktor nauki jazdy, po pracy rajdowiec. Aktualnie przygotowuje się do Rajdu Ziemi Bocheńskiej. Szymon mówi nam, jak ważną rolę w jego życiu odgrywają rajdy. Mimo, że większość jego startów to KJS, cały czas chce spełniać marzenia, a przede wszystkim jeździć. Jak mówi, w rajdach może startować każdy, ale potrzeba elementu, który to rozpali. Potem już wszystko dzieje się automatycznie. Więc albo w to wchodzisz albo wiejesz 🙂

Dlaczego rajdy?

Proste pytanie. Rajdy to emocje, adrenalina, szybkie samochody, ludzie, a przede wszystkim pasja. Rajdy uzależniają, jak ktoś się raz zarazi to już się nie wyleczy. To choroba. Nie ma innej alternatywy. Dla mnie to najpiękniejszy sport i tego się trzymam.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rajdami?

Samochody w moim życiu były od zawsze. Od dziecka bywałem na różnych strefach serwisowych m. in. Rajdu Krakowskiego, spędzałem przy samochodach i odcinkach mnóstwo czasu. Jednak wszystko zaczęło się od momentu, gdy dostałem prawo jazdy i miałem swój pierwszy samochód, całkowicie seryjny Ford Escort. Mimo to startowałem nim w rajdach amatorskich. Później kupiłem swoją pierwszą prawdziwą rajdówkę Fiata Seicento, ale nadal była to dla mnie tylko zabawa.

A co z budżetem? Przecież przygotowanie auta, jego serwis to chyba dość spore koszta, a gdy dochodzi do tego jeszcze wpisowe za udział w rajdzie to robi się większa suma.

Jeżeli chodzi o rajdy amatorskie to wystarczy swój samochód, prawo jazdy oraz pieniądze do pokrycia wpisowego i paliwa. Na początku wszystko opłacałem z własnych oszczędności czy wypłaty. Zyskanie sponsora jest dobrym sposobem na pozyskanie wspólnych korzyści. Ty masz opłacony start, a oni reklamę. W zeszłym roku udało nam się go znaleźć, jest nim Ośrodek Szkolenia Kierowców OES, firma, która nam zaufała i wspiera nasze starty. Na chwilę obecną to jedyny sponsor, ale na mojej rajdówce jest sporo wolnego miejsca, więc jestem otwarty na wszelkie propozycje współpracy.

Czyli warto w to inwestować?

Trzeba umieć rozdzielić swoje pieniądze i zostawić coś do domowego budżetu, bo za coś musimy żyć 🙂 Ale na pewno warto.

Jakie są Twoje plany na obecny sezon? Doszły mnie słuchy, że startujesz w 4. Rajdzie Ziemi Bocheńskiej, który jest rajdem okręgowym.

Masz dobre źródła. Po kilku latach spędzonych w rajdach amatorskich, myślę, że czas na coś poważniejszego. Rok 2016 chcę poświęcić rajdom okręgowym. Nie udało się wyrobić z samochodem na wcześniejsze eliminacje, więc zaczynamy od Bocheńskiego. Na pewno jest dużo przygotowań, większość rzeczy robię sam w garażu z pomocą znajomych i mojego taty. Co będzie później zobaczymy. Chciałbym na pewno wystartować w Rajdzie Oświęcimskim, myślę jeszcze nad Rajdem Wisły oraz Barbórką Cieszyńską.

Zdradzisz nam w jakiej klasie będziesz jechał?

Startujemy w klasie PPC, czyli Puchar Peugeot & Citroen. Ta klasa powstała 2 lata temu.

To już czwarta edycja Rajdu Ziemi Bocheńskiej, czemu wcześniej nie brałeś w nim udziału?

Tak naprawdę pomysł urodził się już w zeszłym roku, ale nie byłem odpowiednio przygotowany. Z tego powodu cały sezon 2015 jeździłem w rajdach amatorskich. Głównie po to by oswoić się z samochodem i nauczyć jazdy, bo wcześniej długo nie jeździłem.

Miałeś jakąś przerwę od rajdów? 

Tak. Parę lat temu jeżdżąc w trzeciej lidze mogliśmy startować w rajdach Pucharu Polski. Wybór padł na Rajd Rzeszowski – bardzo fajny i szybki rajd. Jechaliśmy na końcu stawki, więc nie byliśmy liczeni do wyników. Nasza przygoda jednak szybko się skończyła. Myślałem, że mogę pojechać trochę szybciej. Na drugim odcinku wylądowaliśmy poza drogą. Okazało się, że za szybko rzuciłem się na głęboką wodę. Było za mało nauki. Dlatego moja przygoda z rajdami trochę się uspokoiła. Samochód też był długo naprawiany. Teraz postanowiłem postąpić inaczej. Najpierw nauka, później poważne rajdy. Na chwilę obecną czuje, że jestem lepiej przygotowany do Rajdu Ziemi Bocheńskiej niż do Rajdu Rzeszowskiego z 2011 roku.

No właśnie, rajdy to prędkość, adrenalina, a także wielkie ryzyko – nie boisz się go podejmować? W jednej chwili przecież możesz stracić wszystko.

No tak, ryzyko jest wpisane w ten sport. Każdy musi wyczuć granice swoje i swojego samochodu, jej przekroczenie może źle się skończyć. Na pewno treningi i ciągła nauka mogą pomóc w przesunięciu tej granicy.

Miałeś kiedykolwiek wątpliwości?

Nie miałem. Wiedziałem, że wrócę do rajdów, ale to była kwestia czasu. Myślę, że nie ma takiej siły, która sprawiłaby, że przestanę jeździć. To jest uzależnienie. Już od tego nie ucieknę.

Jakie jest Twoje marzenie rajdowe? O czym myślałeś tworząc rajdówkę?

Hmm marzenie rajdowe…chyba po prostu to, aby móc cały czas jeździć i nigdy nie przestawać. Na pewno fajnie byłoby kiedyś pojechać w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski jakimś fajnym samochodem rajdowym. Tylko to wiąże się z posiadaniem o wiele większego budżetu.

Fajnym samochodem rajdowym – co masz na myśli?

Peugeot 106. Żartuję 🙂 Tak na poważnie moim faworytem wśród aut sportowych od lat jest Subaru Impreza.

Jest ktoś kto pobudzał Twoją pasję? Jest Twoim autorytetem?

Od zawsze moim idolem był Krzysztof Hołowczyc – Mistrz Polski i Mistrz Europy. To pierwszy człowiek, wśród kierowców rajdowych, którego zacząłem podziwiać. Nie tylko za szybką i dobrą jazdę, ale za to, że jest oddany rajdom, kocha ten sport i mimo wszystko dalej dąży do swojego spełnienia.

Brak pieniędzy, czasu…z tym i wieloma innymi poświęceniami musisz liczyć się biorąc udział w rajdach. Co Cię w takim razie motywuje?

Coś za coś. Bywały sytuacje, gdy w rajdach amatorskich nie wszystko szło po dobrej myśli. Mówiłem znajomym, że sprzedaję samochód i dalej nie będę jeździł, bo to nie ma sensu. Na szczęście mamy swoją ekipę rajdową, w której wszyscy wzajemnie się wspieramy i motywujemy do dalszej jazdy. Dzięki niej niczego nie sprzedałem. Ludzie przede wszystkim wpływają na to, że chcę dalej jeździć i kontynuować swoją przygodę.

Kto Twoim zdaniem może startować w rajdach? Trzeba mieć jakieś specjalne cechy?

Na pewno taka osoba musi coś czuć do tego sportu i lubić samochody. W rajdach może startować każdy, potrzeba tylko elementu, który to rozpali. Potem już wszystko dzieje się automatycznie. Na pewno ważna jest determinacja i wytrwałość. W rajdach nie wszystko się udaje. Rajd można skończyć już po pierwszym odcinku. W jednej chwili może zdarzyć się wszystko, a nasza ciężka praca nad rajdówką pójdzie na marne. Trzeba umieć sobie z tym poradzić i walczyć na kolejnych rajdach.

A siedząc za kierownicą samochodu osobowego nie kusi Cię by dodać gazu? Czy raczej na drodze jesteś ostrożny?

Droga to nie odcinek specjalny. Myślę, że jadąc zgodnie z przepisami, można równie szybko wszędzie dojechać.

Dużo rozmawiamy o Tobie. Może czas poopowiadać trochę o pilocie. Z tego co wiem jego rola w rajdówce jest tak samo ważna jak kierowcy.

To prawda. Pilot przede wszystkim jest osobą umysłową, on zajmuje się wszystkimi papierami. Jego głównym zadaniem jest dyktowanie trasy, z którą zapoznajemy się przed rajdem. Oprócz tego pilot pomaga uspokoić atmosferę w rajdówce, a także wspiera i pilnuje kierowcy, by ten nie przesadził na przykład próbując na siłę odzyskać utracony czas.

Brałeś udział w rajdzie w charakterze pilota?

Zdarzało się podczas rajdów amatorskich. Pewnie jeździłbym jako pilot, gdybym nie miał możliwości startu jako kierowca. Oczywiście jest to ostateczna opcja. Lewy fotel jest dla mnie wygodniejszy.

Mówiłeś już o porażkach, teraz czas na sukcesy – co było Twoim największym sukcesem osiągniętym w tym sporcie?

Czekam na sukces, bo chyba go jeszcze nie było. Myślę, że moim osobistym sukcesem jest wytrwałe, intensywne i regularne startowanie w rajdach amatorskich w 2015 roku. Przejechaliśmy cały cykl SJSMaxiOes, jeden z lepszych cykli jeżeli chodzi o zawody amatorskie na południu Polski.

Co z konkurencją? Zdarzają się sytuacje gdy ktoś rzuca komuś kłodę pod nogi?

Nie, nie. W klasie Pucharu Peugeota & Citroena raczej jest na odwrót. W tej grupie jesteśmy „rodziną”, która wzajemnie się wspiera i motywuje.

Zastanawiam się też jak pogodzić codzienną rzeczywistość z wymagającym życiem kierowcy rajdowego. Nie sprawia Ci to problemu?

Na chwilę obecną mam mało czasu na odpoczynek, po pracy wchodzę do garażu i działam. Zwykle siedzę po nocach, po kilka godzin. Tak, żeby wszystko było przygotowane przed rajdem, a nie na ostatnią chwilę.

Wyobraźmy sobie sytuacje, że zostajesz Rajdowym Mistrzem Świata – no i co dalej?

Dalej jeżdżę. To jest na całe życie. Poza tym zdobycie Mistrza Świata o niczym nie świadczy, trzeba go jeszcze utrzymać 🙂

fot. UMA Agnieszka Wołkowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.