Przejdź do treści

Ukraina jakoś sobie radzi – w obiektywnie Mototrends

Buty, skarpetki, koszulki, drobne pamiątki – wszystko oczywiście tanie i nieoryginalne. To asortyment przygranicznych straganów, jakie odwiedziliśmy, zanim pożegnaliśmy się z Ukrainą. Cenami kusi także znajdująca się nieopodal stacja paliw. Bardziej niż z potrzeby, wchodzę z ciekawości. Pierwsze spostrzeżenia? Nie śmierdzi. W przeciwieństwie do wielu słabo wyposażonych sklepów zapachy są tutaj neutralne.

Pracownicy nie witają mnie donośnym „dzień dobry”, jak często robi się w Polsce. Czekają w milczeniu. Okupujące pierwsze stanowisko auto wjeżdża jednym kołem na jakąś podkładkę.

 

-Czemu służy ta drewniana podkładka, na którą najeżdża tamten Volkswagen? -pytam.

Popatrzyli na mnie z uśmiechem.

-A co to? To u Was w Polszy nie tankujecie 130 litrów do Passata?!

-Raczej nie…

Wielu z Was może już o tym wiedzieć, ale ja spotkałem się z takim „patentem” pierwszy raz. Ukraińcy, przynajmniej w zachodniej części kraju, sprytnie oszukują czujnik poziomu paliwa w baku. Najeżdżają samochodem na drewnianą podkładkę, skutkiem czego przechyla się on do pozycji, w której nalanie paliwa pod sam korek nie stanowi żadnego problemu. 130 litrów ropy do popularnego w tym regionie Passata b4 to przesada, ale więcej kilometrów przejedzie się na pewno.

My natomiast nie zajechaliśmy daleko. Po części dlatego, że nie mieliśmy takiego zamiaru, a „konkretniejszą” wyprawę odłożyliśmy na inny termin, ale też dlatego, że baliśmy się o nasze zawieszenie. Toyota Verso, którą podróżowaliśmy po ziemiach niebezpiecznej dziś Ukrainy, z perspektywy czasu wydaje mi się najlepszym wyborem. Kolumny McPhersona zdecydowanie lepiej nadają się po jazdy po tamtejszych drogach, niż na przykład volkswagenowskie wielowahacze.

Infrastruktura drogowa doskonale odzwierciedla wszystko to, co dzieje się dziś z Ukrainą. Jedyne co zachęca, to ceny używek. Straż graniczna nie zadaje sobie zbyt wiele trudu w kwestii przeszukiwania samochodów osobowych, robi to raczej wyrywkowo. Jeśli dogadasz się ze strażnikami na stałe, wywożenie setek poukrywanych paczek papierosów i butelek spirytusu to żaden problem. Gdybym wiedział, że do swoich obowiązków straż graniczna podchodzi tak nonszalancko, ilość butelek wysokoprocentowych alkoholi zapewne nie oscylowałaby w ostatecznie zakupionej ilości.

Z wiadomych względów chciałem spojrzeć na peryferia Ukrainy z nieco motoryzacyjnej strony i myślę, że mi się to udało. Trudno opisywać ukraiński świat motoryzacji, ponieważ jest on dokładnie taki, jak i cała Ukraina – ubogi. Parę rodzynków (z góry przepraszam za jakość, wykonywane były podczas jazdy po tamtejszych „drogach”) zdołałem uchwycić na zdjęciach. Jeden z nich, pseudo Muscle Car, którego mieliście okazję ujrzeć już na Twitterze, szczególnie zapadł mi w pamięci:

MuscleUkraina
11696648_1001374589892860_143990227_n

 

Co można powiedzieć o samych autach? Przeważająca większość Ukraińców jeździ samochodami wysłużonymi, które najlepsze lata mają już za sobą. Blisko granicy z Polską możecie spotkać wiele odmian starych Volkswagenów a także kilkuletnie Mercedesy Sprintery, przewożące (jak mniemam) pracowników.

Właściciele aut, z uwagi na stan dróg, ale i mentalność, nie przykładają dużej wagi do stanu wizualnego, jak i technicznego swoich pojazdów. Poza głównymi miastami Ukrainy (a i to nie zawsze) na palcach jednej ręki policzycie samochody z niepołamaną dolną osłoną silnika. O ogólnej sprawności wszystkich podzespołów nie wspomnę.

UkrainaSamJeśli ktoś twierdzi, że to Polska jest największym śmietnikiem samochodowym w regionie, to będąc tam na pewno zweryfikowałby swój osąd. Pomijając już fakt, że dane statystyczne na temat importu samochodów używanych, na które z powołują się Ci, którzy z Polski ten śmietnik robią, są przekłamane.

Może właśnie przez te wszystkie sprawy, nie pozwolono mi dostrzec prawdziwego piękna Ukrainy, które gdzieś tam przecież drzemie? To państwo wielu kontrastów. Bujne lasy, wspaniałe widoki szczytów górskich – z drugiej strony dziurawa droga i domy starej daty. Szaleństwo. Dlatego właśnie mam zamiar wrócić i zmasakrować moje zawieszenie po raz kolejny. Nie mam wątpliwości, że Ukraina ma o wiele więcej kolorów, niż widać to na co dzień. Znaczący jednak, w kontekście całej historii, wydaje mi się ten dialog:

-Czego Wam tu najbardziej brakuje? – pytam sprzedawcę „markowego obuwia”.

-Trudno powiedzieć. Wystarczy się rozejrzeć – pada odpowiedź, a człowiek wzrusza ramionami.

To na jego „markowe skarpetki” wydałem ostatnie hrywny.


Krystian Pomorski

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.