Publikujemy kolejny ranking Top10 Car Spotting Polska. (więcej…)
Rekord okrążenia kultowego niemieckiego toru Nurburgring jest zagrożony. Rękawicę podejmuje ekstremalnie limitowana wyścigówka – Scuderia Cameron Glickenhaus SCG003S.
Dwa lata temu na genewskim Salonie Samochodowym zadebiutowała pierwsza odsłona niszowego samochodu Scuderia Cameron Glickenhaus. Na tegorocznych targach poznamy jego odświeżoną wersję, a producent będzie mógł pochwalić się jego wynikiem okrążenia na Nuburgringu.
Co ważne – rekord ten dotyczy jedynie samochodów, które są dopuszczone do ruchu drogowego. Rzeczywiście: Scuderia Cameron Glickenhaus wygląda kosmicznie, ale co ciekawe jest autem, który może legalnie jeździć po drogach publicznych.
Krążą plotki, że Scuderia pokonała pętlę niemieckiego toru w czasie około 6 minut 30 sekund, a to o 27 sekund szybciej niż potężna hybryda Porsche 918 Spyder. Czyżby niewielka manufaktura dała klapsa motoryzacyjnej potędze?
Co sprawia, że Scuderia jest aż tak szybka? Pod jego maską znajdziemy podwójnie turbodoładowany silnik V8 o pojemności 4,4 l. Rozwija on ponad 800 koni mechanicznych i 850 Nm momentu obrotowego. Cała ta moc przekazywana jest na tylną oś za pośrednictwem 7-stopniowej sekwencyjnej skrzyni. To wystarcza, aby pierwszą „setkę” osiągnąć w czasie nieprzekraczającym 3 sekund. Prędkość maksymalna to ponad 350 km/h.
Scuderia Cameron Glickenhaus będzie dostępna w dwóch wariantach: Competizione i Stradale. Samochód zbudowany jest z włókna węglowego, dzięki czemu waży mniej niż 1200 kg.
Czy Scuderia okaże się jedną z najjaśniejszych gwiazd Genewy? Co na to konkurencja?
Źródło: scg003project.com
Kiedy miłośnik motoryzacji myśli o gorącej Italii przed jego oczami od razu pojawiają się obrazy niemalże seksownych supersamochodów. Ferrari, Lamborghini, Maserati… Lista jest długa. Wszystkie te marki to ikony, a samo wspomnienie na ich temat budzi u fanów dreszczyk emocji. Do tego zaszczytnego grona ma zamiar dołączyć mała toskańska manufaktura za sprawą swojego nowego modelu Mazzanti Evantra Millecavalli.
Nazwa samochodu ze stajni Mazzanti pochodzi od etruskiego boga nieśmiertelności – taka symbolika mocno zobowiązuje, ale czy Evantra sprosta oczekiwaniom? A „millecavalli” po włosku oznacza nic innego, jak „tysiąc koni”, co zdradza jaki potwór drzemie w maszynie z Toskanii. Zapowiada się ciekawie, ale jak będzie w praktyce?
Poprzednikiem Eventry Millecavalli jest Eventra V8. W rezultacie nowy model to ulepszona wersja poprzedniczki, ale zmiany są naprawdę duże. Potężna centralnie zamontowana V-ósemka została powiększona z pojemności 7 do 7.2 litra. Dodatkowo silnik wyposażony jest w dwie turbosprężarki. Dzięki temu moc wzrosła z 701 koni mechanicznych aż do 1000! Później jest jeszcze lepiej. Pierwszą „setkę” na prędkościomierzu osiąga w 2,7 sekundy, a prędkość maksymalna ma sięgać 400 km/h! A to półka zarezerwowana dla Bugatti, Koenigsegga czy Hennesseya Venoma GT.
Mazzanti Evantra Millecavalli jest stosunkowo lekka, ponieważ waży 1300 kg, dzięki czemu stosunek mocy do masy jest naprawdę imponujący. Cała moc jest przenoszona na tylną oś za pośrednictwem sześciostopniowej sekwencyjnej przekładni. Do zatrzymania tego potwora mają posłużyć karbono-ceramiczne hamulce Brembo, dzięki którym wyhamowanie z 300 km/h ma zajmować zaledwie 7 sekund. Miejmy nadzieję, że po takim hamowaniu twarz i płuca kierowcy zostaną na swoim miejscu.
Założycielami firmy Mazzanti Automobili jest specjalista zajmujący się ręcznym budowaniem supersamochodów – Luka Mazzanti oraz Walter Faralli – restaurator klasycznych aut. Obaj nie ukrywają, że ich nowy projekt ma stać się bezpośrednim konkurentem potężnej hybrydy z Maranello – LaFerrari. Dla porównania Ferrari ma moc 963 KM i 900 Nm z motoru V12 wpieranego przez silnik elektryczny. W tym zestawieniu Evantra wypada nieco lepiej.
Mazzanti Evantra Millecavalli została zaprezentowana 6 sierpnia tego roku na targach motoryzacyjnych w Turynie, ale początek produkcji datowany jest na przyszły rok. Jak zapowiadają producenci powstanie jedynie 25 egzemplarzy tego modelu. Jeśli chcesz mieć ekstremalnie niszowy samochód w swoim garażu to musisz się pośpieszyć, ponieważ pierwsze egzemplarze już znalazły swoich właścicieli.
Firma Mazzanti swoją historią przypomina nieco Pagani, która kilkanaście lat temu ze swoją Zondą ruszyła na podbój segmentu supersamochodów. Czy Mazzanti pójdzie w ślady Pagani i z motoryzacyjnego Kopciuszka zamieni się w jeden z symboli włoskiej motoryzacji?
Źródło: Mazzanti Automobili
15 lat po prezentacji jednego z najbardziej przełomowego samochodu XXI wieku – Bugatti Veyrona, francuska firma zdecydowała się przedstawić w Genewie jego następcę – Chiron. Nazwa nowego modelu pochodzi od nazwiska Louisa Chirona – kierowcy, który w latach 20. i 30. współpracował z Bugatti.
Do napędu tego potwora ma posłużyć silnik znany z Veyrona, czyli ośmiolitrowa jednostka W-16 z poczwórnym doładowaniem. Jednak oprócz potężnego motoru benzynowego mają pojawić się także agregaty elektryczne, które mają pozwolić na rozwinięcie oszałamiającej mocy 1500 KM! Napęd, podobnie jak w poprzedniku, ma być przenoszony na obie osie za pomocą 7-stopniowej automatycznej skrzyni biegów.
Osiągi nowego Bugatti nie są potwierdzone, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że pierwszą „setkę” ma osiągać w czasie 2,2 sekundy, a prędkość maksymalna ma oscylować w okolicach 470 km/h. Jeśli te wyniki okażą się prawdziwe to korona najszybszego samochodu dopuszczonego do ruchu będzie należała do francuskiej firmy.
Bryła samochodu nawiązuje delikatnie do Veyrona, aczkolwiek stylistyka jest o wiele bardziej drapieżna i ekscytująca. Chiron wygląda bardzo agresywnie i w porównaniu ze swoim „starszym bratem” jest ładniejszy. Od razu widać, że karoseria kryje pod sobą prawdziwe monstrum, które zostało stworzone, aby móc osiągać nieprawdopodobne prędkości.
Ma zostać wyprodukowane 500 egzemplarzy, a cena każdego z nich ma zaczynać się od około 2,2 miliona dolarów. Pomimo tego, że premiera odbędzie się na marcowych targach to już wpłynęły zamówienia na 130 pojazdów. Z pewnością pozostałe 370 również bez problemów znajdą swoich nabywców.
AKTUALIZACJA
Oficjalne zdjęcia po premierze w Genewie
Sławek Farbaniec
Źródło: carsusanews2017.com, moto.onet.pl
Pomimo tego, że koncepcyjna wersja McLarena P1 pojawiła się na targach w Paryżu zaledwie trzy lata temu, to samochód już zyskał tytuł ikony motoryzacyjnej. Innowacyjne rozwiązania jakie wprowadzał dały nowe światło na kierunek rozwoju supersamochodów. Po dwóch latach produkcji P-jedynka schodzi z taśmy produkcyjnej. Ciekawe, jak zakończenie produkcji wpłynie na popularność tego modelu?
W sumie McLaren wyprodukował dokładnie 375 egzemplarzy P1 i co ciekawe – wszystkie znalazły swojego właściciela jeszcze przed oficjalną premierą. Cena bazowa samochodu wynosiła 866 tysięcy funtów, dzięki czemu poszczególne modele trafiły do najbogatszych klientów. Posiadaczem ostatniego, który zszedł z taśmy produkcyjnej, stał się mieszkaniec USA. Szeroka możliwość personalizacji modelu według upodobań przyszłego właściciela sprawiła, że nie ma dwóch takich samych P-jedynek, co potęguje jego unikatowość.
Do napędu samochodu posłużył benzynowy motor V8 z dwoma turbosprężarkami o pojemności 3,8 litra i współpracujący z nim silnik elektryczny. Takie połączenie daje kierowcy łącznie ponad 900 KM i 900 Nm. Cała moc jest przekazywana na tylną oś za pomocą siedmiostopniowej skrzyni z podwójnym sprzęgłem. W rezultacie pierwsza setka na prędkościomierzu pojawiała się po zaledwie 2,8 sekundy, a prędkość maksymalna została elektronicznie ograniczona do 350 km/h.
Razem ze swoimi bezpośrednimi konkurentami – Porsche 918 Spyder i Ferrari LaFerrari – McLaren walczył o tytuł najbardziej przełomowego samochodu ostatnich lat. Czy udało mu się pokonać przeciwników? Na to pytanie nikt nie odpowiedział jednoznacznie i raczej nikt się tego nie podejmie. Jedną z możliwości, wybrania najlepszego spośród tej trójki, był test na legendarnym torze Nürburgring. Niestety: oficjalny czas przejazdu ogłosiło tylko Porsche. Jak podaje niemiecki producent model 918 Spyder przejechał całą pętle w 6 minut i 57 sekund. W zestawieniu najlepszych wyników stawia go na 3. miejscu pośród wszystkich samochodów i na 1. pośród aut dopuszczonych do ruchu.
Łatwo przyszło, łatwo poszło… McLaren P1 już stał się żywą legendą. Dzięki krótkiemu okresowi produkcji i małej liczbie wyprodukowanych egzemplarzy – jego wartość na rynku wtórnym będzie tylko wzrastać. Już spekuluje się, że za 2-3 lata cena egzemplarza P1 może się nawet podwoić! Prawdopodobnie nie obejdzie się bez porównań modelu do jego starszego brata – McLarena F1. Czy podobnie jak poprzednik będzie on wspominany przez wiele lat? To pokaże czas.
Pomimo zakończenia produkcji jest szansa, aby kupić model z limitowanej serii McLarena P1 o oznaczeniu GTR. Ta bestia, jest jeszcze potężniejsza od standardowej wersji, ponieważ ma aż 1000 KM! Jednak, aby zakupić GTR-a, należy udowodnić, że w Twoim garażu stoi już „zwykła” P-jedynka…
Sławek Farbaniec
Źródło: adrenalinemotorsport.pl, topgear.com.pl, motofakty.pl