Odświeżone, jeszcze bardziej rasowe Lamborghini Aventador nadchodzi. Jak wiemy z najnowszych informacji: nowy supersamochód z włoskiej stajni będzie krył się pod nazwą Aventador S.
Jak podaje redakcja AutoCar, według najnowszych zgłoszeń patentowych wynika, że nowe Lamborghini będzie nosiło nazwę Aventador S, a do sprzedaży trafi najprawdopodobniej w styczniu przyszłego roku.
Aventador zadebiutował oficjalnie w 2011 roku na Salonie Samochodowym w Genewie, jednak pół roku wcześniej odbyła się jego prapremiera w Sant’Agata. Od tych wydarzeń minęło kilka lat, dlatego Włosi zdecydowali się odświeżyć swój supersamochód. Zmiany dotyczyć mają nie tylko stylistyki, ale także osiągów.
Póki co, nie wiemy jak wyglądać będzie dokładnie nowe Lamborghini Aventador S. Jak pisze włoski producent, samochód otrzymał: „nowe wzornictwo, wyższą moc i mieszankę nowoczesnych technologii”.
Osiągi Aventadora S mogą przypominać te znane z modelu Centenario. Pod jego maską pracuje 759 koni mechanicznych, podczas gdy w obecnym Aventadorze jest ich „jedynie” 691. W obu modelach pracuje ten sam silnik. Jest to potężny motor V12 o pojemności 6,5 l. Bardzo możliwe, że nowy model odziedziczy po Centenario również charakterystyczny układ kierowniczy.
Nowy Lamborghini Aventador S ma zadebiutować na torze Formuły 1 – Ricardo Tormo, gdzie w pełni będzie można poznać możliwości, zastosowanych w nim, aktywnych technologii.
Lamborghini zrezygnowała niedawno z numerycznych przedrostków w nazwach swoich modeli. Można się domyślać w takim razie, że Aventador S będzie domknięciem trójelementowej rodziny tego modelu: „standardowego” Aventadora, a także wersji z oznaczeniem „S” i „SV”.
Źródło: autocar.co.uk
Rolls-Royce Phantom siódmej generacji jest w sprzedaży od 2003 roku. Jednak praca nad jego następcą już trwa. Po raz kolejny nowy model został zauważony w czasie testu drogowego.
Rolls-Royce opracował zupełnie nową, aluminiową konstrukcję. Według pogłosek ma ona trafić nie tylko do nowego Phantoma, ale także do kolejnych modeli marki w tym do SUV-a. Tak, SUV-a. Brytyjski producent ma zamiar wprowadzić na rynek całkiem nowy samochód, który będzie rywalizował z konkurentami modnego segmentu. Póki co, kryje się on pod kryptonimem Project Cullinan.
Najnowsze zdjęcia szpiegowskie ukazują prototyp Phantoma z powiększonym rozstawem osi. Teraz luksusowa brytyjska limuzyna będzie ponad 6 metrów długości. Design nowego Phantoma bazuje na stylistyce poprzedniej generacji, ale wprowadzono kilka zmian. Cała bryła wygląda na bardziej „umięśnioną” – szczególnie tył pojazdu. Dodano kilka nowoczesnych elementów, np. reflektory LED, dzięki którym samochód wygląda bardziej świeżo.
Jak widać na zdjęciach pochodzących ze środka prototypu, Rolls-Royce Phantom wiele elementów zapożycza z innych modeli grupy BMW. Jednak okrągłe otwory wentylacyjne i dolna konsola środkowa, która obszyta jest skórą, to całkiem nowy projekt.
Dzięki zastosowaniu aluminium, oczekuje się, że nowy Rolls-Royce Phantom będzie o wiele lżejszy niż poprzednik. Jest to bardzo istotne, ponieważ część egzemplarzy nowej limuzyny ma być wyposażona w jednostki hybrydowe, a co za tym idzie, także w ciężkie akumulatory. Mniejsza masa własna zniweluje ciężar zastosowanego silnika.
Brytyjski producent wyklucza powstanie w pełni elektrycznego Phantoma. Jednak opcja hybrydowa może okazać się szczególnie popularna pośród klientów mieszkających w miastach z dużym limitem emisji spalin. Jest też dobra wiadomość dla fanów silników spalinowych. Pod maską nowego Rolls-Royce powinna znaleźć się także jednostka V12.
Oficjalna premiera nowego Phantoma powinna odbyć się w 2018 roku. Po niej możemy się spodziewać debiutu SUV-a ze stajni Rolls-Royce’a.
Źródło: motorauthority.com, autocar.co.uk
Bentley – jak mówi irocznie Jeremy Clarkson – marka dla piłkarzy. Jednak coś w tym jest, ponieważ właśnie piłkarze często sięgają po samochody tego producenta. Ale czy można się dziwić? Bentley to luksus w czystej postaci w połączeniu z ogromną mocą wielkich silników. Szczególną popularność zdobył Bentley Continental GT, a w 2018 roku powinna zadebiutować kolejna generacja.
Nowa generacja Bentleya podejrzana została w czasie testów na torze. Od razu widać, że stylistycznie czerpie inspirację z modelu koncepcyjnego EXP 10 Speed 6, który zaprezentowany został na targach w Genewie w zeszłym roku.
Dzięki kilku zmianom w designie Continental GT wygląda dużo lepiej, a nawet nieco bardziej agresywnie niż poprzednia wersja. Nie wydaje się być już „naburmuszonym snobem o dziwnych oczach”. Zmiany dodały samochodowi nieco lekkości, a jego sylwetka wydaje się być bardziej dynamiczna. Jednak mimo zmian w wyglądzie, nowy Bentley Continental GT nadal ma cechy charakterystyczne dla stylistyki poprzednika.
Konstrukcja nowego Bentleya opiera się na nowej platformie o nazwie MSB, która opracowana została razem z Porsche. Niemiecki producent wykorzystał ją już w nowej generacji Panamery.
Jak mówi Wolfgang Dürheimer, szef Bentleya, konstrukcja nowego modelu będzie lżejsza niż poprzednia generacja. Mają przyczynić się do tego materiały, które zostaną wykorzystane do produkcji Continentala. Obecny model miał stalowy korpus. Teraz ma się to zmienić – wykorzystana zostanie stal o wysokiej wytrzymałości, która wzmocni korpus z aluminium.
Dzięki zastosowanym materiałom masa własna powinna się sporo zmniejszyć. Obecny model waży 2375 kg. Jednak, jak dodaje Dürheimer, nie spadnie ona poniżej 2 ton, więc Continental nadal będzie ważyć tyle, co góra lodowa.
Klienci Bentleya będą mieli do wyboru prawdopodobnie trzy jednostki napędowe. Największy silnik, który ma znaleźć się pod maską Continentala GT, to 600-konne V12. Po za nim wystąpi także V-ósemka o pojemności 4.0 l. W palecie silników znajdzie się także nowość – V6 plug-in hybrid, czyli hybrydowa jednostka o mocy 410 KM, która wykorzystana została w Porsche Cayenne.
Póki co, nie wiadomo ile będzie kosztować nowy Bentley Continental GT. Całość zapowiada się naprawdę obiecująco. Czy powtórzy sukces poprzednika?
Foto: autocar.co.uk
Murcielago, Huracane, Aventador… Plakaty z tymi supersamochodami zdobią ścianę nad niejednym chłopięcym łóżkiem. Nieważne czy dotyczy to małych czy… trochę większych chłopców. Teraz Lamborghini postanawia nieco odejść od tradycji i stworzyć coś bardziej rodzinnego.
Kilka lat temu producent z Sant Agata Bolognese zaskoczył swoich miłośników ogłoszeniem prac nad SUV-em – Urus. Była to decyzja dość kontrowersyjna, ale biorąc pod uwagę dużą popularność tego segmentu – może to w dużym stopniu zwiększyć sprzedaż włoskich samochodów. W niedługim czasie powinniśmy zobaczyć produkcyjny model Lamborghini Urus.
Zainteresowanie SUV-em było tak duże, że Lamborghini podjęło decyzję o zaprojektowaniu czterodrzwiowego, rodzinnego sedana. Póki co, nie znamy żadnych konkretów, ale szef marki – Stefano Domenicali – powiedział, iż jest otwarty na taki projekt.
Należy wspomnieć, że w 2008 roku Włosi zaprezentowali koncept sedana – Estoque Concept, jednak po jakimś czasie nikt już nie mówił o projekcie. Na to miejsce włoscy inżynierowie wprowadzili Urusa.
Lamborghini nie jest pierwszym producentem sportowych samochodów, który postanowił wprowadzić do swojej oferty SUV-a. Mamy już przecież Maserati Levante, a ostatnio plany na stworzenie SUV-a ogłosił również Lotus.
Stefano Domenicali dodał również, iż Lamborghini będzie tak długo tworzyć samochody z silnikiem V12, jak długo będzie to możliwe. Szef włoskiej marki twierdzi, że nadal na rynku jest popyt na auta z taką jednostką napędową.
Pojawi się nowa opcja dla klientów chcących zakupić Ferrari GTC4 Lusso. W palecie silników, oprócz potężnego wolnossącego V12, znajdzie się V-ósemka. Model Ferrari GTC4 Lusso T zadebiutuje na paryskim salonie samochodowym.
Ferrari GTC4 Lusso będzie dostępne z podwójnie turbodoładowanym silnikiem V8, który pochodzi z modelu 488 GTB. Dzięki temu GTC4 Lusso T jest pierwszym czteromiejscowym Ferrari z turbodoładowaną widlastą ósemką.
Ma ona 3,9 l pojemności i osiąga moc równą 610 koni mechanicznych i 760 Nm momentu obrotowego. Ma o około 80 km mniej niż wersja V12, ale nadrabia momentem obrotowym, ponieważ widlasta dwunastka ma „jedynie” 697 Nm. Ale to nie wszystko…
Włosi zrezygnowali ze skomplikowanego napędu na cztery koło, znanego z pierwowzoru i w Ferrari GTC4 Lusso T napęd przekazywany jest jedynie na tylną oś. Dodatkowo zastosowany silnik V8 jest o wiele lżejszy niż V12. Dzięki temu masa pojazdu sporo się zmniejszyła.
W efekcie „uturbiona” wersja Ferrari GTC4 Lusso osiąga „setkę” w czasie 3,5 s, a to jedynie o 0,1 s dłużej niż egzemplarz z V12 pod maską. Większa różnica dotyczy prędkości maksymalnej, ponieważ wersja V8 rozpędzi się do 320 km/h, a V12 – do 335 km/h.
Ferrari twierdzi, że silnik V8 lepiej spisze się w codziennej jeździe, szczególnie w obszarach miejskich. Natomiast wersja z V-dwunastką pozostanie prawdziwym grand tourerem. Świadczy o tym, między innymi, różnica w zużyciu paliwa. Jak twierdzi producent z Maranello, Ferrari GTC4 Lusso T V8 ma palić 11 l/100 km, czyli o 4 litry mniej niż V12.
Nasuwa się pytanie: czy to kolejny krok do „uturbienia” całej gamy modelów Ferrari?
Źródło: Ferrari
Kolejna odsłona auta Jamesa Bonda – tym razem z miękkim dachem. Brytyjski producent potwierdził plotki o planach na nowy model. Na początku 2018 roku zadebiutuje roadster – Aston Martin DB11 Volante.
Aston Martin potwierdził, że roadster DB11 Volante jest już w drodze. Ukazały się również pierwsze zdjęcia, na których widać kolejny model z rodziny „DB”. Na aucie można dostrzec napisy, które zdradzają, że premiera roadstera odbędzie się początkiem 2018 roku.
Na zdjęciach nie jest widoczny przód samochodu, ale podejrzewamy, że zostanie on skopiowany z wersji coupe, a na „nosie” znajdzie się charakterystyczny dla Astona Martina ogromny grill.
Zamiast twardego i ciężkiego dachu, inżynierowie mają zastosować mniej skomplikowaną, lżejszą konstrukcję. Aston Martin DB11 Volante będzie wyposażony w ten sam silnik, co wersja coupe. To motor V12 o pojemności 5,2 l z podwójnym turbodoładowaniem, który produkuje 600 koni mechanicznych i aż 700 Nm momentu obrotowego! Cała ta ogromna moc przeniesiona będzie na tylną oś za pośrednictwem 8-stopniowego automatu.
Dodatkowe wzmocnienia nadwozia, które wiążą się ze „ściągnięciem” dachu, zwiększą masę pojazdu w porównaniu do wersji coupe. AutoExpress podaje, że Aston Martin DB11 Volante do osiągnięcia „setki” będzie potrzebował około 4,3 s. Natomiast prędkość maksymalna powinna wynosić około 320 km/h, co uczyni go jednym z najszybszych roadsterów na świecie.
Na więcej informacji należy poczekać. Znając Brytyjczyków i ich zamiłowanie do stylu i luksusu, Aston Martin DB11 Volante będzie samochodem zjawiskowym, a jego linia będzie się śnić fanom motoryzacji. Nie będzie również tani – spekuluje się, że jego cena będzie przekraczać grubo 170 tyś. funtów.
Źródło/ foto: autoexpress.co.uk
12 cylindrów, 6 litrów pojemności, 620 koni – mówiąc krótko: Ferrari 599 GTB. Co za tym idzie? Prędkość, luksus, prestiż… A co stałoby się gdyby ten model ze stajni w Maranello trafił do warsztatu Daigo Saito? Już nie trzeba sobie tego wyobrażać – to rzeczywiście ma miejsce.
Daigo Saito to prawdziwy japoński król driftu. Startuje w zawodach D1 Grand Prix w Japonii. Znany jest również z tego, że tworzy niesamowite driftowozy. Jednym z jego najpopularniejszych projektów stało się Lamborghini Murcielago z potężnym, wolnossącym V12. Lambo raczej nikomu nie kojarzy się z tą dyscypliną motosportu, a jednak. Ostatnio Daigo Saito pracował nad nowym projektem – Ferrari 599 GTB.

Foto: Chester Ng
Ogromne V12 pod maską będzie idealnym sercem driftowozu. Jednak najważniejszy dla Daigo Saito był tylny napęd zastosowany w Ferrari. Pomimo tego, sam pomysł jest dość kontrowersyjny. Aby zmieścić klatkę bezpieczeństwa, japoński mistrz musiał usunąć wiele części wnętrza. Efekt? Zestawienie skóry na desce rozdzielczej i klatki bezpieczeństwa – widok dość niecodzienny.
Kiedy driftowóz na bazie Ferrari 599 GTB wyjedzie na tor? Tego jeszcze niewiadomo. Z pewnością efekty pracy Daigo Saito będą piorunujące. Stanie się to jeden z najdroższych driftowozów na świecie.
Jeśli nie widzieliście mistrza Daigo Saito w akcji, warto spojrzeć na poniższe wideo. Japoński drifter w swoim niesamowitym Lambo!
Źródło: autoevolution.com
Auta Bonda – tak najczęściej kojarzy się seria „DB” Astona Martina. Produkcja modelu DB1 – pierwszego z serii – rozpoczęła się w 1948 r. Od tego czasu postało już 10 kolejnych wersji samochodu, a na marcowych targach w Genewie będzie można zobaczyć premierę kolejnego auta brytyjskiego producenta – Astona Martina DB11.
Marka zawsze stawiała na połączenie luksusu ze sportowym charakterem, aczkolwiek pierwszy element odgrywał zawsze większą rolę. Klienci Astona to osoby o wyrafinowanym guście, ceniącym sobie ponad wszystko estetykę oraz komfort. To właśnie jest priorytet konstruktorów z Gaydon. Piękno tych samochodów potwierdza fakt, iż są znane nie tylko z legendarnej serii filmów o Jamsie Bondzie, ale możemy je spotkać również w wielu grach samochodowych. Aston Martin stał się już ikoną brytyjskiej motoryzacji, dlatego nie dziwi, że premiera DB11 budzi ogromne emocje.
Stylista DB11 ma nawiązywać do brył poprzednich modeli – szczególnie DB9 i DB10, ale to nie wada. Czy warto jest poprawiać coś, co prezentuje się świetnie? Można zauważyć, że seria dojrzewa z każdym kolejnym modelem. Wszystkie z nich mają swój indywidualny urok, ale także pięknieją i stają się coraz doskonalsze. Sprawić, aby coś bardzo dobrego było jeszcze lepsze to nie lada sztuka, a brytyjskim designerom się to udaje.
Aston Martin nie zdradza wiele szczegółów na temat premiery. Z cząstkowych informacji wynika, że pod maską DB11-stki ma znaleźć miejsce silnik V12 o pojemności 5,2 litra wspomagany przez dwie turbosprężarki. Szacuje się, że ma rozwijać on moc 600 koni mechanicznych i rozpędzać auto do 100 km/h w czasie poniżej 4 sekund. Oprócz V12-stki, w gamie silników ma też znaleźć się słabszy motor V8.
Ceny nie są dokładnie znane, ale eksperci spekulują, że Aston Martin DB11 z silnikiem V12 będzie kosztować od 170 tyś. funtów, a słabszy odpowiednik V8 – 150 tyś.
Sławek Farbaniec
Źródło:carmagazine.co.uk, autoexpress.co.uk
Lamborghini Centenario – „Centenario jest naszą definicją hiper samochodu” – tak mówi Maurizio Reggiani , szef działu badań i rozwoju w Lamborghini, na temat premiery nowego samochodu. Centenario ma stać się najważniejszym modelem marki prezentowanym na genewskich targach motoryzacyjnych.
Lamborghini długo zwlekało z ujawnieniem szczegółów na temat tej premiery, przez co dziennikarze i eksperci spekulowali od dłuższego czasu. Zmowę milczenia przerwał dopiero szef firmy – Stephan Winkelmann, który zapowiedział, że w Szwajcarii zostanie zaprezentowany całkiem nowy model pochodzący ze stajni z Sant’Agata.
Data premiery nie jest przypadkowa. Samochód ma stać się hołdem złożonym założycielowi włoskiej firmy – Ferruccio Lamborghini, który w tym roku obchodziłby swoje setne urodziny, co jeszcze potęguje wyjątkowość tego samochodu.
Nowy model ma powstać na bazie Aventadora, ale całe nadwozie zostało zaprojektowane od początku. Stylistyka ma delikatnie nawiązywać do hardkorowego Sesto Elemento czy też Veneno. Silnik napędzający nowe Lambo to pochodzące z Aventadora V12 o pojemności 6,5 litra. Jednostka ma jednak ulec modyfikacjom, które mają pozwolić na rozwinięcie mocy około 759 KM. Do jej przenoszenia posłuży 7-stopniowa automatyczna skrzynia ISR. Ta niesamowita maszyna ma przyśpieszać do 100 km/h w 2,5 sekundy i rozpędzać się do prędkości 349 km/h.
Produkcja Lamborghini Centenario LP770-4 będzie mocno limitowana, ponieważ powstanie jedynie 40 egzemplarzy – 20 coupe i 20 roadsterów. Jeśli masz do wydania na samochód 2,2 mln euro i spodobał Ci się nowy projekt z Bolonii to będziesz zawiedziony – wszystkie modele nowego Lambo zostały już wyprzedane. Trafią do najwierniejszych fanów marki i zamożnych kolekcjonerów.
Sławek Farbaniec
Źródło: auto-motor-i-sport.pl, moto.pl
Pagani to marka, która swoimi produkcjami zawsze wyróżniała się na tle konkurencji. Można było je kochać lub nienawidzić, ale nigdy nie przeszło się koło nich obojętnie. Włosi budują swoje samochody łącząc prędkość z szaleństwem w czystej postaci, dlatego są one tak kontrowersyjne. Najpopularniejszy super samochód, który wyjechał ze stajni Pagani – Zonda, już stał się swojego rodzaju ikoną motoryzacji. Stała się ona własnością tylko najbogatszych pasjonatów, ponieważ w sumie wyprodukowano około 60 modeli. Od 2012 roku jest produkowana zastępczyni Zondy – Pagani Huayra, która jest jeszcze potężniejsza od starszej siostry. Jednak większe emocje może budzić Huayra z tajemniczym oznaczeniem „BC”, której debiut zapowiedziany jest na marcowe targi motoryzacyjne w Genewie.
Pierwsze pogłoski o nowej, zmodyfikowanej odsłonie Huayry pojawiły się na oficjalnym Facebooku Zondy. Tajemnicze zdjęcie zostało wstawione wraz z krótkim komentarzem „#zondabc”. Co ma symbolizować to oznaczenie? Na razie producenci nie zdradzają szczegółów, ale sądząc po wcześniejszych modelach, nazwa ta na pewno wiąże się z jakąś historią.
Huayra ma być bardziej hardcorową, zmodyfikowaną odsłoną „zwykłego” modelu. Pomysł na samochód jest dość prosty – niższa masa, więcej mocy, ale ma dawać on piorunujące rezultaty. Nowa odmiana ma być napędzana przez zmodernizowany i podrasowany silnik V12 o pojemności 6 litrów, który już w podstawowej wersji generował moc 730 KM. Dodatkowo auto ma zostać odchudzone poprzez szersze użycie włókna węglowego, dzięki czemu ma ważyć poniżej 1350 kg. Świetny stosunek mocy do masy ma zagwarantować przyśpieszenie od 0-100 km/h w czasie poniżej 3,3 s i prędkość maksymalną przekraczającą 370 km/h.
Pagani Huayra BC ma być modelem ściśle limitowanym, ponieważ ma powstać tylko 20 egzemplarzy tej podrasowanej wersji. Spekuluję się, że będzie kosztować ona około 2,7 miliona dolarów, co w przeliczeniu daje ponad 10,5 miliona złotych. Pierwszeństwo zakupu będą miały osoby, które posiadają już w swoim garażu podstawową wersję Huayry. Nie pozostaje nic innego, jak rozbić „świnkę-skarbonkę” z oszczędnościami i ruszyć do salonu Pagani… Ewentualnie konieczne może być obrabowanie banku. A nawet kilku.
Sławek Farbaniec
Źródło: moto.pl